Uważam, że w dramatach i opowiadaniach Sławomira Mrożka zawarte zostały obserwacje dotyczące czasów, w których przyszło żyć autorowi ? ale także pewnych uniwersalnych praw rządzących światem. Leopold Tyrmand, choć mniej płodny i doceniony jako pisarz, również szukał w powojennej Polsce ponadczasowości i opowieści o człowieku jako takim. Obaj Polską rozczarowani, obaj odrzuceni przez ojczysty kraj, a mimo to związani z nim toksycznymi niekiedy relacjami, stworzyli \”dziwną wspólnotę\”, jak sami to nazwali, przejawiającą się w bogatej korespondencji. Dzięki wysiłkom Dariusza Pachockiego i Wydawnictwa Literackiego ich listy może dziś przeczytać każdy.
Wizualnie tom korespondencji prezentuje się skromnie i bardzo elegancko. Podoba mi się szczególnie twarda oprawa, która przy takiej objętości książki gwarantuje jej długie życie. To pierwsze wrażenie, ale jak wiadomo, o wiele istotniejsza od formy jest treść.
Trudno w kilku zdaniach streścić tematy rozmów Mrożka i Tyrmanda. Autorzy piszą do siebie o życiu codziennym, o trudach i radościach emigracji, ale także konsultują i oceniają swoje pomysły, a wyważona, \”ugrzeczniona\” korespondencja miejscami zamienia się w gorzkie i szczere wywody o kondycji człowieka. Zdawać by się mogło niekiedy, że ani Mrożek, ani Tyrmand nie lubią Polski, nie w jej obecnym kształcie – ale jednocześnie dostrzegają wady i w państwach Zachodu, szczególnie Stanach Zjednoczonych. Wielcy twórcy w swoich dialogach bezlitośnie wyśmiewają małostkowość i hipokryzję ludzi niezależnie od ich narodowości, wykształcenia czy światopoglądu. Dostrzegają również własne wady i przeglądają się w sobie jak w lustrze. Listy Mrożka i Tyrmanda więcej mówią o nich samych niż o dynamice panujących między nimi relacji. Warto zwrócić uwagę także na język, daleki od potocznego wyobrażenia od literackości. Autorzy nie wstydzą się makaronizmów, zbliżają się do języka mówionego i przeklinają w emocjach, dając obraz zupełnie inny niż powszechne przekonanie o tym, że ludzie kultury zawsze wyrażają się kulturalnie. Ta językowa autentyczność i dosadność współgra z przekazywanymi myślami.
Wielką pracę wykonał Dariusz Pachocki, który korespondencję zebrał, opracował, opatrzył przedmową. W licznych redaktorskich przypisach znaleźć można wyjaśnienie co bardziej enigmatycznych fragmentów, opis kontekstu niektórych fragmentów korespondencji, informacje o życiu i twórczości obu korespondujących. Dzięki takiej edycji książka staje się zrozumiała także dla tych, którzy nie są mrożko- czy tyrmandologami, a których interesuje relacja między pisarzami i ich postrzeganie świata. A fakt, że wszystkie informacje dotyczące okoliczności korespondencji zostały przerzucone do przypisów, pozwala z nich korzystać lub nie, w zależności od stanu wiedzy czytelnika, i nie psuje przyjemności z lektury czystej korespondencji, nieskażonej ingerencją osób postronnych.
Piękne wydanie, piękne opracowanie, piękna treść. Chociaż nigdy nie byłam fanką czytania cudzej korespondencji, nawet jeśli była to korespondencja wielkich twórców, \”W emigracyjnym labiryncie\” uwiodło mnie swoją autentycznością i stopniem dopracowania. Listy Tyrmanda i Mrożka to książka nie tylko dla miłośników twórczości obu tych autorów, ale także dla wszystkich tych, którzy chcą zajrzeć za kulisy życia elit kulturalnych i ujrzeć ponadczasową prawdę o samotności, poszukiwaniu sensu życia i ludzkiej głupocie.
Joanna Krystyna Radosz