Cela Jonasa Winnera była książką, którą naprawdę pozytywnie odebrałam. Dobry thriller z zaskakującym zakończeniem. Dlatego w ciemno sięgnęłam po kolejną powieść tego autora, jaką jest Murder Park. Na świecie istnieje sporo parków rozrywki, czy to zwyczajnych, czy też tematycznych. Wciąż pojawiają się plany na nowe atrakcje, skierowane do rodzin z dziećmi albo dla fanów konkretnego uniwersum. A pamiętacie wizję Michaela Crichtona, który stworzył park dinozaurów? Chyba każdy wie, że nie wyszło to nikomu na dobre. I z parkiem morderców chyba nie jest inaczej…
Zodiac Island to samotna wyspa znajdująca się u wybrzeży USA. Dawniej znajdował się na niej park rozrywki powiązany z astrologią – każdy jego obszar odpowiadał konkretnemu znakowi zodiaku. Rodzinna atmosfera i ogólny czar prysły, gdy zaczął w nim grasować seryjny morderca. Został oskarżony o zabicie trzech kobiet, a park zamknięto. Jednak dwadzieścia lat później postanowiono otworzyć go na nowo, tym razem pod inną nazwą – Murder Park. Pierwszymi osobami, które mają okazję go zobaczyć jest dwunastka wybrańców, ludzi, którzy w taki czy inny sposób są powiązani z przeszłością wyspy. Nikt nie ma specjalnych obaw, w końcu mordercę sprzed lat schwytano, więc będą bezpieczni. Ale gdy w parku zaczynają się dziać dziwne rzeczy, a na światło dzienne wychodzi informacja, że przestępca jest tak naprawdę na wolności, nikt już nie jest pewien tego, co się wydarzy.
Podziwiam Winnera za pomysłowość, naprawdę. Ponownie udało mu się mnie zaskoczyć i choć cały czas byłam pewna tego, z czym mam do czynienia, to w ostatecznym rozrachunku tak namieszał mi w głowie, że już nie wiedziałam, co się dzieje. Tutaj tak naprawdę nic nie jest oczywiste, bo o ile z początku wydaje nam się, że książka będzie przewidywalna, to Winner po prostu z nami igra na każdym możliwym kroku. Tak kręci i tak nas wodzi za nos, że naprawdę można zostać zbitym z pantałyku, niezależnie od tego, jak mocno byśmy się chcieli trzymać teorii, która zaczęła powstawać w naszej głowie. Oryginalność i nieprzewidywalność – tych dwóch cech z pewnością nie można odmówić jego powieści.
Świetnym zabiegiem było już samo umiejscowienie miejsca akcji na porzuconej wyspie, na której znajduje się dawny park rozrywki. Takie miejsca zawsze wzbudzają w człowieku pewien lęk i niepokój, dodajcie do tego strome klify i fale uderzające o brzeg. Sztorm, burzę, mrok. To wszystko jest tutaj obecne i swoista atmosfera udziela się czytelnikowi momentalnie, oblepia nas i ciężko ją z siebie zrzucić, nawet po zakończeniu lektury. Właściwie to jest naprawdę świetna sprawa – takie zatracenie się w opowiadanej przez autorka historii, poczucie rozgrywających się tam wydarzeń na własnej skórze. Pozwólcie sobie na to – zwłaszcza jeżeli należycie do grona osób lubiących adrenalinę i lekki strach oraz niepokój.
Mamy tutaj do czynienia z wieloma bohaterami, dokładniej z dwunastoma, jednak wydarzenia poznajemy przede wszystkim z perspektywy Paula, młodego reportera, którego zawsze intrygowali seryjni mordercy. Towarzyszą mu ludzie różnego pokroju: psychiatra, dźwiękowiec, rzeczniczka prasowa, dziennikarka telewizyjna, menadżerka parku… Część z tych osób miała okazję przebywać na Zodiac Island dwadzieścia lat temu, gdy grasował tam słynny morderca, Bohner. Gdy ginie pierwsza osoba z obecnie przebywającej tam grupy, Paul zaczyna się obawiać, że tak naprawdę Bohner jest na wolności i powrócił na wyspę. Jednak wraz z pojawianiem się kolejnych morderstw, zaczyna doszukiwać się zabójcy wśród swoich towarzyszy. Każdy jest podejrzany, nawet on sam. I również czytelnik zaczyna się zastanawiać, czy ktoś naśladuje zachowania mordercy czy może ktoś z nich jest po prostu Bohnerem? Jonas Winner naprawdę potrafi namieszać…
Nie brakuje tutaj zaskakujących zwrotów akcji, mocnych scen, dobrego stopniowania napięcia i genialnej atmosfery, która po prostu w znakomity sposób odzwierciedla to, co się dzieje na wyspie. Jonas Winner używa tak plastycznego języka, że przed naszymi oczami rozgrywa się film – pełen barw i kolorów, gdzie słońce ginie za burzowymi chmurami, gdzie w jednej chwili widzimy wesoły lunapark, a w drugiej pordzewiałe karuzele i mroczny hotel, w którym przebywają bohaterowie. Murder Park to książka, z którą naprawdę warto się zapoznać. Jest świetnie napisana, wciągająca i naprawdę potrafi nas zbić z tropu. Serdecznie polecam!
Magdalena Senderowicz