I tak pewnego grudniowego dnia dostałam książkę autorki o której jedynie słyszałam. O ile się nie mylę (a errare humanum est) to jest to pierwsza książka, którą czytam tej autorki. Pierwsza dorwała się Mama korzystając, że to Ona pod nieobecność odbiera książki i zwykle zachachmęci coś dla siebie a ja później próbuję się doszukać. Mać kochana. Mnie w okolicach świąt puściła ochota na książki z typowo świątecznymi okładkami, a tak kojarzyła mi się ta powieść. Po prostu jakby przejadł mi się sernik i zajadałam się ogórkami kiszonymi. Ale w końcu ogórki kiszone wykrzywiły mi paszczę i uznałam, że no muszę zmienić tematykę, bo te historyczne książki morduję kilka dni i pora na coś lżejszego. A co może być lżejszego niż powieść o tak sielskiej okładce?
Jak pozory mogą mylić, chociaż zapowiadało się, że będzie to opowieść o takiej gipsowej dziuni. Bo Aldonę poznajemy, gdy z mężem i z synem jest w kościele i obserwuje stojącego opodal mężczyznę, zupełnie nijakiego. Ona i Sebastian są jego przeciwieństwem, dopieszczeni w każdym calu, z dzieckiem które ma być nienaganne. Gdy po kościele idą na basen, zajęci są figlowaniem w jacuzzi, a nie zabawą z dzieckiem. Aldona i Sebastian są przede wszystkim małżeństwem, mężem i żoną, dziecko wprowadza w ich życie element chaosu. Obserwowanie tej relacji jest dziwne? niepokojące. Tak nie powinni zachowywać się rodzice. Tymczasem los styka Aldonę z żoną tego nijakiego mężczyzny z kościoła. Owa Wioletta trafia do jej biura, jest zahukaną szarą myszką, która godzi się na najpodlejsze prace bo potrzebuje pieniędzy, ale coś sprawia, że chociaż Aldona najpierw z niej kpi, później zaczyna jej zazdrościć i dostrzega rysy na idealnej do tej pory powierzchni swego związku.
Książka, pomimo swojej niewielkiej objętości porusza naprawdę wiele ważnych tematów. Po pierwsze priorytety w związku, piękne jest, gdy małżonkowie po latach wciąż się kochają, gdy wciąż się pożądają, a nie koncentrują się wokół dzieci, bo te kiedyś odejdą, jednak pokazano tu również kwestię wyniesionego z dzieciństwa poczucia, że nic się nie znaczy, że zrujnowało się rodzicom życie i później takie mniemanie może tylko rujnować. Pokazano że druga opcja, czyli zwariowanie na punkcie rodzicielstwa też nie jest dobre, bo też kogoś krzywdzimy. Ta książka pokazuje wycinek życia kilkorga ludzi, którzy z pozoru mają wszystko a naprawdę odkrywają moc swego nieszczęścia. Książka nie daje gotowego rozwiązania, ona wciąga czytelnika w problemu fikcyjnych ludzi i zostawia obitego, z poczuciem, że może pewne sprawy idą ku lepszemu, ale bohaterów czeka walka, z samym sobą, ze swoimi uprzedzeniami i zakorzenionymi w sobie przyzwyczajeniami. Najtrudniej jest jednak wykonać pierwszy krok. Jestem bardzo mile zaskoczona jakością tej książki. Kolejny raz wydawnictwo Replika po tym jak spodziewałam się czytadła, przygotowało mi naprawdę emocjonalną przeprawę.
Bardzo polecam!!
Katarzyna Mastalerczyk