Po drugiej stronie lustra kryje się świat, gdzie lepiej nie zaglądać. Tafla szkła, pozornie odbijająca jedynie prosty obraz, może kryć byty, od których lepiej trzymać się z daleka. Tyle teorii Ida Brzezińska, początkująca szamanka od umarlaków przyswoiła sobie bardzo szybko. Cóż z tego, skoro musi odnaleźć Demona Luster i dotrzymać nieśmiertelnej przysięgi, by przeżyć i nie rozpłynąć się w niebycie?
Martyna Raduchowska powróciła w wielkim stylu. Drugi tom przygód dwudziestoletniej szamanki i medium, bardzo niechętnie podchodzącej do swego przeznaczenia, okazał się jeszcze lepszy od pierwszego, a ta sztuka nie wszystkim się udaje.
Zacznijmy od tego, że Demon luster stanowi bezpośrednią kontynuację Szamanki od umarlaków i jako taki nie nadaje się jako samodzielna lektura. Zbyt wiele pojawiających się wtrąceń i niuansów byłoby wówczas niejasnych, nie wspominając już o całej plejadzie pierwszo i drugoplanowych bohaterów. Z tego względu do lektury zarówno powieści, jak i dalszej części recenzji, zachęcam osoby, które mają już pierwszy tom za sobą. Lepiej nie psuć sobie przyjemności z lektury i elementu zaskoczenia.
O ile pierwsza książka poświęcona Idzie i jej powolnemu wdrażaniu się w obowiązki szamanki od umarlaków była bardzo lekką, miejscami komiczną opowieścią na poprawę humoru, o tyle klimat jej kontynuacji zboczył w znacznie mroczniejszą stronę. Z dużą korzyścią dla fabuły trzeba przyznać. Złożona przez Brzezińską nieśmiertelna przysięga nie tylko stanowi realne niebezpieczeństwo dla dziewczyny, ale też w pośredni sposób łączy ją z nieuchwytnym od lat Demonem Luster. Znany także jako Kusiciel, ma na swoich rękach krew co najmniej kilkunastu osób i silny związek z czarną magią i to w tej najbardziej plugawej wersji. Wprawdzie powieść trudno byłoby nazwać horrorem, niemniej ten niepokojący klimat, podszyty niewypowiedzianą do końca tajemnicą, naprawdę jest świetny.
Poza tym książka ma trzy zasadnicze plusy. Po pierwsze, cała fabuła jest dobrze przemyślana, a pozornie niewiele znaczące bądź oderwane od siebie wydarzenia, w końcowym rezultacie zgrabnie się ze sobą łączą. Po drugie, Raduchowska stworzyła przekonujących i wzbudzających sympatię bohaterów. Na drugim planie pojawiają się przede wszystkim gderliwy duch ciotki Tekli, pracownik Wydziału do Spraw Opętań i Nawiedzeń, Kruchy oraz nowa postać, przeurocza informatorka Kruchego, znana jako Skittles lub? Kwiatuszek.
Najważniejsza pozostaje jednak Ida, która z rozkapryszonego dziewczęcia ewoluuje nareszcie w bohaterkę z krwi i kości. Groźba śmierci zmusza ją do szybkiego dorośnięcia i pozwala na obrośnięcie grubą warstwą zdrowego egoizmu. Ida nie jest idealistką, nie walczy za innych, ma w nosie spełnianie cudzych oczekiwań, ona walczy o życie, jest przerażona i chwyta się każdego możliwego sposobu. A przez to sprawia wrażenie postaci z krwi i kości.
I wreszcie po trzecie, Szamanka od umarlaków oraz Demon luster to jedne z naprawdę niewielu przykładów powieści, gdzie brak jest wątku miłosnego! Owszem temat miłości pojawia się i to w sposób przejmująco poruszający, ale nie w kontekście głównej bohaterki, która do nikogo nie wzdycha, ani do nikogo się nie mizdrzy. Chwała Ci autorko za to!
W związku z powyższym, nie zaskoczę pewnie nikogo stwierdzeniem, że mamy oto jedno z ciekawszych urban fantasy na naszym rynku. Jeśli więc Szamankę? macie już za sobą, szybkie sięgnięcie po Demona jest jak najbardziej wskazane! Ta książka ma moc!
Katarzyna Abramova