Kiedy mamy do czynienia z historią, która swój początek i koniec znajduje w jednym tomie książki, można łatwo określić czy nam się podobała czy nie. Jednak gdy mówimy o serii, sprawa się komplikuje. Z dwóch powodów. Po pierwsze: trudno jest utrzymać jednolicie wysoki poziom pisarski, kiedy proces twórczy serii trwa miesiące lub lata. Po drugie: jeszcze się taki nie urodził co by każdemu dogodził, więc nie ma możliwości, że wszyscy czytelnicy będą zadowoleni z kontynuacji. I właśnie do tych (nazwijmy to) sceptyków należę przy okazji recenzowania ?Magia uderza? od Ilony Andrews.
Czy książka mi się nie podobała? Absolutnie nie! To ponownie świetna historia, pełna wartkiej akcji, intrygujących postaci, niespodziewanych zwrotów fabularnych. Napisana świetnym stylem, z typowym dla autorów poczuciem humoru. Pojawiają się nowi bohaterowie, rozwijają się otwarte wcześniej wątki. Zawiązują się jedne sojusze, aby inne mogły zostać zerwane. ?Magia uderza? nieprawdopodobnie wciąga, porywa nas do świata magicznej Atlanty i po przeczytaniu ostatniej strony, naprawdę trudno jest nam go opuścić.
Dlaczego więc jestem sceptyczna? Mając na uwadze poprzednie części i tworząc w swojej głowie pewne wyobrażenie następnych (które mam nadzieję, będzie mi dane przeczytać) nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w tym tomie czegoś mi brakowało. Tej wisienki na torcie, katharsis. Odnaleźć można schematy działania postaci, sposób toczenia się akcji, który się powtarza i nie mogę tego zaakceptować, bez wylania swoich żali na takie rozwiązania czy niedopatrzenia autorów. Oczywiście widoczne są zmiany w psychologii postaci, proces ich dorastania, uczenie się na błędach, ale czytając chcę spodziewać się jednego, a dostać coś zupełnie zaskakującego. Nie jest to zatem tak, że ta część jest zła. Kategorycznie mówię, że nie. To świetna historia. Ale przy takiej serii, rozbudowanym świecie i rozwoju akcji, apetyt rośnie, a w po ?Magia uderza? czuję się niedopieszczona.
Czekam na ?Magia krwawi?, zacieram rączki, które aż mnie świerzbią żeby móc znowu powrócić do świata Kate Daniels. Ale jeśli duet autorski nie wespnie się na wyżyny swoich umiejętności i nie zaskoczy mnie czymś nadzwyczaj dobrym… będę tupać nóżkami.
Polecam, choć wydaje mi się, że jeśli ktoś zna dwa poprzednie tomy od Ilony Andrews to polecanie jest tutaj zbędne. Jednocześnie przestrzegam przed zbyt wygórowanymi oczekiwaniami i zalecam podejście do tej części z otwartym sercem i umysłem. A na koniec okrzyk polityczny: Kate Daniels na Prezydenta!
Sylwia Czekańska