W literaturze, jak w modzie, pojawiają się sezonowe trendy, w przeciwieństwie do branży odzieżowej nie mijają jednak równie prędko. Boom na kryminały retro panuje od dobrych kilku lat i nic nie wskazuje na to, by miał wkrótce wygasnąć. Na polskim rynku pojawiają się coraz lepsze powieści z tej odmiany literatury, czarujące czytelnika czymś więcej niż tylko zgrabnie skonstruowana intryga kryminalna rzucona na kostiumowe tło, czego przykładem jest chociażby Pogromca grzeszników. Grzegorz Kalinowski z wykształcenia jest historykiem, pasjonującym się zwłaszcza międzywojennymi dziejami Warszawy, i to zamiłowanie widać wyraźnie na kartach jego powieści. Trudno uwierzyć, że autor ledwie przekroczył pięćdziesiątkę i nie ma szans pamiętać stolicy z lat 30., Pogromca grzeszników stanowi bowiem niemal przewodnik po ówczesnej Warszawie. Kalinowski zabiera czytelnika do modnych klubów, restauracji i kabaretów, na stadion, gdzie akurat odbywają się derby piłkarskie, posterunek policji a także zapomniane przez Boga i stróżów prawa zaułki opanowane przez mniej szacownych mieszkańców miasta – opisy tych miejsc są przy tym tak plastyczne, że czytelnik ma wrażenie jakby oglądał film, a nie czytał książkę. Pogromca grzeszników to kopalnia wiedzy historycznej, w niczym nie przypominająca jednak suchego wykładu uniwersyteckiego. Przede wszystkim bowiem jest to powieść rozrywkowa, w której fabuła jest co najmniej równa kontekstowi dziejowemu. Na tym polu Grzegorz Kalinowski również wykazał się nie lada kunsztem, intryga kryminalna została bowiem ciekawie pomyślana, wątek policyjny poprowadzony tak, by czytelnik nie mógł łatwo (a może w ogóle) rozszyfrować, kto stoi za tajemniczymi zbrodniami, akcja trzyma tempo, choć nie pędzi na łeb, na szyję, wątki poboczne stanowią natomiast interesujący przerywnik, aczkolwiek nie odciągający uwagi od głównej opowieści. Świetnie sprawdza się zwłaszcza motyw kształtowania się prasy bulwarowej, czyli poprzedników dzisiejszego Super Expressu i Pudelka. Widać, że Grzegorz Kalinowski przez dwadzieścia pięć lat kariery zawodowej poznał środowisko mediów od podszewki, węszący za tanią sensacją reporter Edward Giez i dziennikarka lifestyle\’owa Alicja Pohulanka to bowiem postacie więcej niż wiarygodne. W wątkach pobocznych ujawnia się również wyjątkowe poczucie humoru autora, świetnie tonujące makabrę tematu wiodącego i dające polskiej literaturze bodaj najlepszy opis pościgu samochodowego.
W swojej czwartej powieści Grzegorz Kalinowski zmienia perspektywę o sto osiemdziesiąt stopni i zamiast drobnego cwaniaczka, jako bohatera serwuje nam stróża prawa. Nie znam jeszcze Heńka Wcisły, Kornela Strasburgera, znanego całej warszawskiej policji żartownisia, polubiłam natomiast od pierwszej strony. Cóż w nim takiego wyjątkowego? Otóż, poza talentem aktorskim i przystojną aparycją raczej niewiele – ot, zwyczajny gliniarz, ani przesadnie pracowity ani nazbyt leniwy, zdolny, lecz nie grzeszący nadmierną ambicją, stojący po stronie prawa, ale naginający je w imię wyższej potrzeby. Rozmiłowany w kabarecie i i zimnej wódce, którą najchętniej popija ze swoim policyjnym partnerem, przodownikiem Zygmuntem Stolarczykiem. Starszy wiekiem, choć młodszy stopniem współpracownik Strasburgera chętniej niż na deskach teatralnych staje w ringu, a warszawski półświatek wie doskonale, że w walce na pięści ze Stolarczykiem raczej się przegrywa niż wygrywa. Jeśli ta dwójka czegoś się obawia to jest to Jadwiga, żona Zygi Stolarczyka, a jeśli czymś pogardzają to z pewnością jest to Wawrzyniec Słubica-Popielski, niegdyś nauczyciel na prowincji, dziś warszawski nadkomisarz i bufon jakich mało. Plejadę fikcyjnych, świetnie skonstruowanych bohaterów uzupełniają postacie autentyczne, choćby Mietek Fogiel, czyli słynny Mieczysław Fogg, Władysław Pytlasiński, czempion zapasów i policyjny nauczyciel walki wręcz, oraz Stanisława Paleolog, organizatorka warszawskiej policji kobiecej, która wsławiła się przede wszystkim zwalczaniem handlu żywym towarem.
Podobno pisać każdy może, jeden lepiej, drugi gorzej. Grzegorzowi Kalinowskiemu pisanie wychodzi zdecydowanie lepiej, a Pogromca grzeszników to kolejny dowód na to, że szufladkowanie ludzi to nienajlepszy pomysł. Mało kogo chyba dziś już dziwi, że dziennikarz sportowy pisze poczytne kryminały, gdyby jednak ktoś wciąż miał wątpliwości Pogromca grzeszników powinien je skutecznie rozwiać. Grzegorz Kalinowski zapowiedział już kontynuację serii o Kornelu Strasburgerze i jest to zdecydowanie dobra wiadomość dla polskiej literatury rozrywkowej.
Blanka Katarzyna Dżugaj