\”Światło w Cichą Noc\”, pierwszy tom cyklu Willi pod Kasztanem zakończyło się w wigilijny wieczór, pozostawiając bohaterów z nowymi nadziejami i nierozwiązanymi problemami. Jesteście ciekawi, co przyniesie im \”Światło o poranku\”?
Magda musi stawić czoła nowym okolicznościom, a powrót po świętach do pracy będzie wyjątkowo trudny. Może liczyć na wsparcie przyjaciół, ale czy jest gotowa pozwolić sobie na szczęście, czy woli rozpamiętywać ostatnie wydarzenia? Dla Antka wraz z nowym rokiem nadeszła nadzieja na pozytywne zmiany w jego życiu. Może tym razem wszystko ułoży się tak, jak on tego pragnie? Pozostali bohaterowie również mają przed sobą przełomowe chwile i trudne wybory.
Urocza, wiosenna okładka zwiastowała przyjemną i lekką historię. Ale nie wszystko szło tak pięknie, jak zapowiadało się na początku. Między bohaterów wkradła się nieufność, niszcząc piękne przyjaźnie i rodzinne relacje. Wymarzone, bajkowe zakończenie coraz bardziej się oddalało, ustępując miejsca szarej rzeczywistości. Autorka, która w poprzedniej części cyklu traktowała wszystkie postacie ulgowo, nawet te, które sporo namieszały w życiu głównych bohaterów, teraz postanowiła pokazać ich gorsze oblicze. Obnażała zakłamanie i interesowność, tworząc coraz smutniejszą atmosferę powieści.
Na szczęście nie wszystkie wątki były utrzymane w tym tonie, niektóre pozwalały zupełnie inaczej spojrzeć na relacje łączące bohaterów, dawały nadzieję. Jedne zostały zgrabnie rozbudowane, pozwalając zauważyć delikatne zmiany uczuć. Inne, wydawałoby się kluczowe, toczyły się zbyt szybko, jakby z pominięciem czytelnika, a szkoda, bo dodałyby tej historii wiele uroku. Krystyna Mirek przekonuje, że warto o swoich uczuciach mówić głośno, lepiej zaryzykować i je wyznać, niż żyć ze świadomością przegranej bez walki.
Niezmiennie dobra pozostawała babcia Kalina, dając ciepło i bliskość tym, którzy szukali u niej towarzystwa czy pomocy. Ale nawet ona nie mogła zachować niewzruszonej postawy wobec drobnych nieszczęść, które zdawały się krążyć wokół ludzi, na których jej zależało. Zbyt długa zima wszystkim dawała się we znaki, wyzwalała negatywne emocje. Tęsknota za wiosną, optymizmem i zmianami, które mogła przynieść, była dojmująca.
Powieść \”Światło o poranku\” okazało się inna, niż się spodziewałam. Liczyłam na więcej ciepła, pozytywnych zaskoczeń i przełomowych zwrotów akcji. Owszem, książkę czytało się bardzo szybko, ale wydawało mi się, że nastąpiła zbędna kumulacja problemów i nieporozumień, które niszczyły życie bohaterów, a oni sami gubili się w swoich emocjach i pragnieniach. Pozostaje mieć nadzieję, że to nie koniec historii postaci, które zdążyłam już polubić, mimo ich drobnych wad i że wreszcie los okaże się dla nich łaskawy.
Jagoda Miśkiewicz-Kura