Gdy pojawiła się zapowiedź tejże książki, z początku nie myślałam, czy będę chciała przeczytać. W końcu zdecydowałam się, że jednak chcę. I gdy dotarła do mnie, chciałam sobie przejrzeć, o czym traktuje dokładnie, w jakiej formie jest napisana. Ogólnie czy przypadnie mi do gustu. Jeszcze wtedy nie spodziewałam się, że z chwilą otwarcia, przepadnę. Dlaczego? O tym w dalszej części tekstu.
Autorka postawiła na bardzo fajną narrację, mianowicie zwraca się do czytelniczki. W pewnym sensie prowadzi taką rozmowę, z nami czytającymi. Już słowa wstępu po prostu mnie kupiły. Później już było tylko lepiej. Zacznijmy jednak od najważniejszego. Czy lubicie klimaty Jane Austin, czy Charlotte Bronte? Może być również Elisabeth Gaskell. Dlaczego o nie pytam? Ponieważ każda z nas, która pokochała Rozważną i Romantyczną, czy Północ i Południe, czytając bądź oglądając filmy, nie widziała i chyba też, nie wiedziała jednego. Jak ówczesne kobiety, radziły sobie na przykład w toalecie. I przede wszystkim, czy takowa istniała, a jeśli tak, to jaka i gdzie?
Właśnie od tego zaczynamy naszą podróż do przeszłości. Od załatwiania swoich potrzeb, o których nie mówimy na głos. A przynajmniej nie wszyscy, że wszyscy udajemy się do ?świątyni dumania?, jest wiadome. No, ale, jak było wtedy?
Ja oczywiście miałam świadomość, że w tamtych czasach łazienki nieco różniły się od naszych, bo kto uważnie oglądał filmy, widział, a raczej, nie widział klozetu w miejscu odbywania kąpieli. I to nie był przypadek, ich tam po prostu nie było. Przez bardzo długi czas, nie było mowy, by wucet znajdował się w domu.
No i teraz przejdźmy do konkretów, gdzie panie, noszące sztywne i fantazyjne suknie, chodziły załatwiać swoje potrzeby? Jak się to odbywało? Cóż, warunki nieco dramatyczne, zważywszy na fakt, że po prostu wtedy, higiena pozostawiała wiele do życzenia. I kiedy już, już sobie pomyślałam, że no gorzej być nie może. Autorka sprowadza na ziemię. Owszem może.
Bo kto, jak nie kobiety musiały mieć ciężko. Codzienne czynności, swoją drogą, a comiesięczne przypadłości, były i wtedy. Z tą różnicą, że nie było szans, na choćby watę, podkład czy inne udogodnienia. Jak więc kobiety sobie radziły? Tutaj wspomogę się, ślicznym obrazkiem.
Szczerze mówiąc, gdyby nie świadomość, że to naprawdę tak mniej więcej wyglądało, mogłabym się pośmiać. A tak, muszę oddać szacunek paniom, które wtedy musiały sobie radzić. Bo ja, teraz mam kompletny dramat, dni wyjęte z życiorysu, a gdybym musiała chodzić z czymś takim między nogami. Boże litościwy, chyba kazałabym się dobić.
Zabawne były teorie medyczne. Oczywiście prowadzone przez mężczyzn. W tamtych czasach wszystko prowadziło do suchot. Nawet miesiączka źle odpływająca, czy o nie takim zabarwieniu co trzeba, mogła być przyczyną suchot. W sumie to suchoty były przez wszystko.
Oczywiście przypadłości kobiet, były odbierane jako coś złego. W sumie kobiety był wcieleniem zła. Dlatego krwawiły. Wiadomo. Mężczyzna nie krwawił, chyba że był na wojnie i został ranny. Kobieta krwawi sama z siebie. Demon. To też, bidule musiały być bardzo dyskretne w oczyszczaniu tego, co pomagało im zatrzymać krwawienie. Cóż, łatwo nie było. Kolejny powód do podziwu
Trzeba oddać autorce, spisała się świetnie w swoim oprowadzaniu po czasach, odzierając z niewiedzy. Zaglądamy do najbardziej dyskretnych i zachowywanych pod zasłoną milczenia tematów. Chwilami brutalnie szczera, bo naga prawda, czasem aż przerażała. Ja się dziwię, że wtedy i tak tylu ludzi przeżyło. Wszechobecny brud, smród i po prostu tragedia. Gdzie woda do picia, mieszała się ze ściekami. Później zarazy i epidemie. Cóż, takie były to czasy, ukryte za fasadą strojnych sukien, pięknych fryzur i uśmiechów. Prawda jednak jest mniej dostojna.
Jestem bardzo zadowolona z posiadania Niedyskretnika, myślę, że nie jeden raz do niego zajrzę. Z chęcią przypomnę sobie, to i owo. Była to pouczająca lektura. Szczerze i od serca polecam.
Agnieszka Bruchal