We wstępie do swojej książki \”Retro kuchnia\” Anna Włodarczyk pisze o swoim zamiłowaniu do starych książek kucharskich. Tym wyznaniem o odnajdywaniu dawnych światów na przykurzonych stronicach instruujących adeptów sztuki kulinarnej w kwestii pieczenia kaczek i przyrządzania frużeliny podbiła mnie – mam podobnie. Dużo do zaoferowania ma również przedwojenna kuchnia polska, do której autorka się odwołuje – jest to bowiem kuchnia niezwykle urozmaicona, intrygująca, mająca w sobie coś nieomal ze sztuk tajemnych.
Na początku należy zauważyć, że książka jest pięknie wydana. Liczne duże ilustracje smakowitych potraw na pięknych talerzach i półmiskach przywołują klimat dawności – skądinąd dziś dość modny. Apetyczne i zachęcające. Organizacja treści jest uporządkowana i podzielona wedle rodzaju potraw – zupy, leguminy, mięsa, zapasy zimowe i wiele innych. Każdą z części rozpoczyna obszerne tematyczne wprowadzenie w tradycję przyrządzania posiłków danej kategorii. W swoich tekstach autorka posiłkuje się dziełami takich autorytetów kuchni przedwojennej jak Lucyna Ćwierczakowicz czy Maria Disslowa, przytacza ich rady, zestawia ze sobą różne podejścia do zagadnienia, podpowiada, podsumowuje wiedzę i wyciąga wnioski.
W każdej części autorka podaje kilka wybranych przepisów zaczerpniętych ze swoich ulubionych dawnych książek kucharskich. Nad każdym takim przepisem umieszcza kilkuzdaniowe uwagi i porady dotyczące potrawy. Ponieważ przedwojenne przepisy są zazwyczaj dość skomplikowane i mało realne we współczesnych warunkach, pełnią tu raczej rolę przykładu, przywołania przykładu z kuchni \”retro\” i jako takie wydrukowane nieco mniejszą czcionką. Podchodząc praktycznie do swojego dzieła, Anna Włodarczyk nie pozostawia czytelników bezradnie wobec starych przepisów – pod każdym z przytoczonych starych przepisów podaje własną wariację na ich temat – uproszczoną, współczesną wersję. Te nowe wersje przepisów są proste w wykonaniu, a produkty ogólnodostępne.
Wypróbowałam kilka z przepisów autorki i w większości uważam je za trafione – rzecz nieczęsta w wydumanych na siłę współczesnych książkach kucharskich. Tu jednak mam pewną uwagę – w pewnych szczegółach jeśli chodzi na przykład o proporcje wody do gotowania soczewicy czy czas pieczenia – parametry okazują się wątpliwe. Należy kierować się tu własnym wyczuciem. Część problemów związanych jest zapewne z tym, iż mamy różne piekarniki, preferencje, a i używane produkty mogą się różnić.
Podsumowując: mamy do czynienia z książką piękną, przyjemną i praktyczną. Informacje, które otrzymujemy – poza częścią z przepisami – to przekrojowy wykład z zakresu przedwojennej kuchni Polskiej. A ponieważ autorka jest entuzjastką tematu, potrafi przekazać treść przemycając bakcyla entuzjazmu dla kulinariów i dzieł kucharek sprzed wieku. Rzecz przydatna i pięknie podana.
Iwona Ladzińska