Gdy tytułujesz swoje dzieło \”Nawiedzony Dom na Wzgórzu\”, czynisz potencjalnym czytelnikom pewną obietnicę. Otóż na zapowiedź zawartą w tytule ludzka wyobraźnia podsuwa stare zamczysko otoczone zdziczałą roślinnością, górujące nad okolicą i tonące we mgle. I jeśli po takim dictum własnego umysłu człowiek sięga po książkę, ma sprecyzowane oczekiwania – jednocześnie mając nadzieję na niespodziankę. O ile jednak umieszczenie w centrum opowieści strasznego domostwa nie jest sprawą trudną, to nadanie temu – świetnemu acz ogranemu – motywowi pazura, indywidualnego rysu i odpowiedniego klimatu, stanowi duże wyzwanie. Przyznam, że należę do tych czytelników, którzy uwielbiają motywy nawiedzonych domów, tajemnic z przeszłości i dziwnych typów ludzkich skrywających intrygujące wnętrze za niepokojącą powierzchownością. Tu za wzór niech mi posłuży \”Stryj Silas\” Sheridana le Fanu, \”Jane Eyre\” Charlotty Bronte, czy wreszcie \”Dokręcanie śruby\” Henry\’ego Jamesa, w których budowanie nastroju grozy w starych domostwach doprowadzono do perfekcji. Sięgając po \”Nawiedzony Dom na Wzgórzu\” miałam nadzieję odnaleźć odrobinę tego czaru, jakim raczą klasyczne powieści z wątkami grozy.
Shirley Jackson opisała w swojej powieści historię pewnego eksperymentu naukowego. Pewien naukowiec badający zjawiska nadprzyrodzone wynajmuje dom uznany za autentycznie nawiedzony, by zbadać zjawiska w nim zachodzące. Swoje doświadczenia ma zamiar przeprowadzić w ściśle naukowy sposób i w taki też je opisać. Aby zwiększyć szanse na doświadczenie owych zjawisk, chce je przyciągnąć poprzez obecność osób posiadających pewne – czasem nieuświadomione – zdolności mediumistyczne. Na poziomie fabuły jest zatem dość ciekawie. Są momenty, w których autentycznie można się przestraszyć – choć mam wrażenie, że wątek strachu nie był najistotniejszy dla autorki. Dom sam w sobie jest klasycznie starą posiadłością, a jednocześnie tworem budowanym na dziwacznych założeniach nieco ekscentrycznego właściciela, które w rezultacie mogą u mieszkańców zaburzać funkcjonowanie zmysłu równowagi. Zarówno opis domostwa, jak klimat opowieści satysfakcjonują w dużej mierze. Całość jednak nie do końca się spina, przynajmniej na początku. Po kilku dniach od lektury przyszło mi do głowy, że może to wszystko miało być takie niedopowiedziane, nie zawsze pasujące, niewyjaśnione. Może mamy sobie wydedukować i \”dograć\” sami to i owo? Ale to chyba zbyt naciągane – bardziej prawdopodobne jest, iż autorka nie bardzo wiedziała jak doprowadzić do końca swój zamysł.
W książce wyraźnie nakreślono wątki psychologiczne. Nie zawsze udane, zwłaszcza na początku wydają się nieco nieporadnie opisane – niegłupia myśl ubrana w banalne słowa. Momentami zastanawiałam się czy przypadkiem nie czytam dramatu obyczajowego z gatunku tzw. \”literatury kobiecej\”. Nieco dalej jednak autorka wpada na dobre tory i coraz bardziej sugestywnie przedstawia myśli jednej z bohaterek powieści. Przebijają w narracji fragmenty świadczące o znajomości ludzkiej natury i wielu przemyśleniach na ten temat. Eleanor staje się coraz bardziej autentyczna, a poprzez jej wewnętrzne rozterki autorka ukazuje wpływ, jaki Dom na Wzgórzu wywiera na dziewczynę – nie dosłownie, nie bezpośrednio, ale wskazuje jak w jej odczucia i myśli stopniowo wkrada się coś niepokojącego, zewnętrznego, ingerującego. Tutaj wyraźnie wyczuwalny jest zalążek geniuszu autorki i jest to jeden z najbardziej udanych elementów w książce.
W \”Nawiedzonym domu…\” można odnaleźć również pewne niezręczności językowe i logiczne – być może niektóre z nich powstałe z winy tłumaczki. Zdanie:
Wskazówki doktora Montague potwierdziły się, co czyniło go nieomylnym.
to jeden z takich przykładów niezrozumiałej logiki. Jak bowiem precyzyjne wskazówki dotyczące dojazdu do posiadłości i trafne informacje o okolicy – skądinąd świadczące o przymiotach umysłu – mogą uczynić człowieka nieomylnym? Takich \”kwiatków\” jest kilka, jak choćby używanie nieadekwatnych słów – na przykład słowa \”zastraszyć\” zamiast \”przestraszyć\” we fragmencie:
– Świetna okazja na opowieści o duchach – zauważyła Theodora.
– Ależ proszę pani! – oburzył się doktor. – Nie jesteśmy dziećmi, które próbują się wzajemnie zastraszyć.
Być może się czepiam, ale szczegóły również tworzą powieść. A ta powieść ma potencjał, zaprzepaszczony między innymi poprzez językowe niedociągnięcia i nieprzemyślane wywody.
\”Nawiedzony Dom na Wzgórzu\” jest wciągającą opowieścią grozy, świetną do lekkiej lektury. Mimo pewnych niedociągnięć, nosi w sobie znamiona klasycznych powieści gatunku ale też wnosi coś od siebie. Autorka postarała się o intrygujące zakończenie, które skłania do przemyśleń nad bezradnością człowieka wobec świata. Nie jest to może dzieło wybitne, niemniej dość udane. Znakomicie odzwierciedla jakość i charakter książki fakt, że Shirley Jackson pisała swoje dzieło w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku – a więc nieco później niż powstawały wiekopomne powieści grozy ale jeszcze zanim masowa produkcja zaczęła zabijać literaturę.
Iwona Ladzińska