Metro Glukhovskiego rozrosło się i opanowało całą Europę. Wielu autorów próbuje swoich sił w tworzeniu opowieści rozgrywanych w tym uniwersum, a czytelników wciąż przybywa, tym bardziej, że tak ogromny świat wykreowany daje równie wielkie możliwości wyobraźni tak pisarzom, jak i czytaczom. Piter to kolejna powieść osadzona w postapokaliptycznym świecie, a Szymun Wroczek zdaje się mieć chęć na stworzenie trylogii, albo czegoś jeszcze większego, czy jednak drugi tom z cyklu Piter. Podziemny blues to powieść, która dobrze rokuje na przyszłość i kolejne tomy? Moim zdaniem niekoniecznie. Książka posiada kilka znaczących wad, które skutecznie utrudniają wsiąknięcie we wspaniały świat postapokaliptycznych podziemi.
Grupa diggerów odnajduje na powierzchni ledwo żywego człowieka, a ponieważ swoich się nie zostawia faszerują go lekami i wloką do bezpiecznej przystani pod ziemią. Ocalony nie ma jednak zamiaru wybierać się na tamten świat i ku zaskoczeniu wszystkich powoli zaczyna dochodzić do siebie… Dla ludzi powoli rozpoczyna się era, w której znów będą mogli wrócić na powierzchnię, ale tej nie da się odzyskać bez ofiar, a w metrze znów trwa wojna między frakcjami, wśród nich jedna stanowi szczególne zagrożenie – Weganie, którym czas upływa na tajemniczych eksperymentach. Jak w tej zawierusze odnajdzie się Uber i jego towarzysze? Aby się tego dowiedzieć musicie sięgnąć po drugi tom cyklu, czyli Piter. Wojna.
Głównym problemem, który odebrał mi chęć zagłębiania się w lekturę była jej chaotyczność. Styl autora jest momentami koszmarny, a rwane wątki dla mnie nie są zachętą i przepowiedzią kolejnego tomu, a jedynie źródłem frustracji… Pierwsze rozdziały są trudne do przyswojenia, nie łatwo jest połapać się w fabule, choć stopniowo udaje się wsiąknąć w treść. Nie udało mi się również jakoś specjalnie polubić bohaterów, choć Uber jest chyba najciekawszą postacią tego cyklu, i jeśli miałabym z kimś sympatyzować, to jest to właśnie on. Na marginesie dodam jeszcze, że dla niektórych problem może stanowić także inna (od tego zastosowanego przy pierwszym tomie) szata graficzna.
Za to udało się autorowi oddać duszny i mroczny klimat metra. Jest to jedna z niewielu książek z tego uniwersum, które choć odrobinę zbliżyły się do atmosfery, którą można odnaleźć w oryginalnych książkach z serii Metro. To chyba jeden z niewielu plusów nowej książki Wroczka. Pytanie czy to wystarcza by spędzić z nią czas bowiem wśród tylu gałęzi opisujących to uniwersum, jest przynajmniej kilka książek o wiele lepiej napisanych niż Piter.Wojna.
Żaneta Fuzja Krawczugo