Od niemalże dekady, gdy powieść Johna Boyne\’a błyskawicznie się rozeszła, a mnie udało się ją cudem zdobyć, jestem fanką autora. Jego powieści poruszające trudne tematy z dziecięcej perspektywy, pokazują inny świat, świat w którym naiwność, czystość zderzają się z brutalną prozą życia. Gdy tylko zobaczyłam w zapowiedziach Zostań, a potem walcz, zapaliłam się jak szczerbaty na suchary. Cieszę się, że Wydawnictwo Replika, dba byśmy mieli stały dostęp do tych poruszających powieści. Może tydzień ta książka u mnie czekała na przeczytanie. Nie miałam w sobie samokontroli, dorwałam się do niej błyskawicznie. Jednak lektura nie była tak szybka jak się spodziewałam. Czy i ona mnie porwała?
Poznajemy chłopca o imieniu Alfie, kończy pięć lat, gdy wybucha wojna, która później nazwie się Wielką. Chłopiec świętuje swoje urodziny w sielskim gronie, kochający się rodzice, babcia, przyjaciele. Jego mały świat jest idealny, pełny miłości, braku uprzedzeń. Jego jedynym marzeniem jest praca z en świat się zmienia, gdy ojciec, pomimo obietnic zaciąga się pierwszego dnia. Pełen entuzjazmu idzie spełniać swój obowiązek, wobec króla i ojczyzny. Przez pewien czas matka czyta rodzinie listy, później zaczyna je ukrywać, a w końcu listy przestają przechodzić. Chłopiec nie rozumie połowy rzeczy, które się dzieją dookoła. Po swojemu próbuje pomóc mamie i rusza, aby odnaleźć ojca, gdy trafia na pojedynczy ślad. Tym razem autor bierze na tapet zagadnienie nerwicy frontowej. Czy wyszło mu to tak dobrze jak w innych powieściach. Nadmieńmy, że temat Wielkiej Wojny Boyne poruszał już w Spóźnionych wyznaniach.
Jak wspomniałam, książkę czytałam długo. Nie mogę odmówić Johnowi Boyne\’owi, że umie genialnie wniknąć w umysł dziecka i opisać to co my postrzegamy jako zagmatwane, złożone, z zadziwiającą prostota. Jednak ta książka mną nie wstrząsnęła, jak zrobiły to inne powieści. Spóźnione wyznania to książka zupełnie inna, ale która zostawiła mnie w stanie marazmu, pełna melancholii, bo obaj Chłopcy sprawili, że otępiała siedziałam a po policzkach płynęły mi łzy. Tutaj jakby autor nie wiedział o czym pisać, czy o chłopcu, który chce zająć miejsce ojca opuszczone tak nagle, czy który zmaga się z zagadnieniem abstrakcyjnym jakim jest nerwica frontowa. Boyne stracił trochę ze swojego pazura, z talentu do zbijania czytelnika z kontenansu, do wgryzania się w duszę. Ta książką, mogła być debiutem autora, bo nie jest zła. Jest naprawdę niezłą opowieścią o małym chłopcu, który konfrontuje się, z rzeczami, które go przerastają, ale jest bardzo przeciętna, jeśli zestawimy ją z poprzednimi powieściami.
Na pewno wprowadza do Polski temat nerwicy frontowej, znany nam z typowo angielskich dzieł, jednak w Polsce, gdzie nadal niewiele mówi się o Wielkiej Wojnie, jest to bezdyskusyjnie temat stosunkowo mało zgłębiony. Powiem Wam, że nieco się rozczarowałam. Najlepszym zdarzają się wpadki.
Katarzyna Mastalerczyk