Kazimiera Iłłakowiczówna to pomnik czasów – zda się – zamierzchłych. Postać z innego świata – choć na tym dzisiejszym jej poezja pełna treści prostej i prawdziwej może wciąż trafiać do czytelnika, jeśli tylko ten zechce pochylić się nad stronami sygnowanymi jej przykurzonym nazwiskiem. Ale nie tylko jej poezja jest warta uwagi. Sama Iłłakowiczówna mówiła, że bardziej od dzieła interesuje ją jego autor – w jej przypadku można zawierzyć tej opinii. Jej losy to seria zaskakujących zwrotów i zmian. Mnogość światów przez jakie prowadziło ją życie sama w sobie jest mocną kanwą na powieść. Tymczasem powstała biografia Iłłakowiczówny – \”Iłła\” autorstwa Joanny Kuciel-Frydryszak.
Pełny tytuł książki brzmi \”Iłła. Opowieść o Kazimierze Iłłakowiczównie\”. Niezwykle trafny, autorka bowiem tę biografię uczyniła przejmującą opowieścią, usiłując – wśród gęstwiny faktów – dociec kim Iłłakowiczówna była naprawdę, jak odbierała siebie i jak postrzegała świat. Jest to tym ciekawsze, że Iłła to postać nietuzinkowa, nie dająca się zamknąć w jednym pudełku powiązanych przekonań – będąc konserwatystką i katoliczką jednocześnie wspierała walkę o prawa kobiet; wychowana na dziedziczkę, za honor i misję miała swoją pracę zarobkową w MSZ, nie gardziła też mniej prestiżowym zatrudnieniem. Kuciel-Frydryszak stara się zrozumieć poetkę, \”wejść w jej skórę\”. To jest zawsze niezwykle zajmujące w przypadku książek biograficznych, bo za ich pomocą możemy choć szczątkowo poznać człowieka, który kryje się za faktami, datami, dziełami. Autorka przedstawiła wiarygodny portret łłakowiczówny, posiłkując się listami i wierszami poetki oraz licznymi opiniami osób znających Iłłę osobiście. Czy jest to portret prawdziwy – nie umiem ocenić, jednak chętnie w ów wierzę.
Całkiem interesujące są w książce opisy miejsc, czasów, sytuacji – a właściwie nie tyle one same ile ich odbiór. Bez względu na to, czy przybliżają nam chowanie małej Kazi \”na pokojach\” u przybranej matki, akademickie losy poetki, emigrację czy powojenną sytuację – dają nam posmakować odrobinę klimatu, który chętnie przyjmiemy za właściwy opisywanej czasoprzestrzeni. Dziwi mnie to trochę, bo nie umiem wskazać jakiejś szczególnej cechy w słownictwie czy stylu opowiadania Joanny Kuciel-Frydryszak, które byłyby odpowiedzialne za to powodzenie. Nie dostrzegłam zbyt wielu ubarwiających słów, autorka nie rozgaduje się niepotrzebnie, językowo i konstrukcyjnie książka wydaje się być zwyczajna, a w opisach brak szczególnej dokładności – a jednak odmalowano tu dość uchwytną atmosferę miejsc. Nie dogłębnie, nie na tyle, byśmy mogli powiedzieć wzniośle, że \”przenieśliśmy się tam\” – ale na tyle, by zrozumieć o czym biografka pisze.
Pośród opisów miejsc, osób i zdarzeń ciekawych czasów, w jakich Kazimiera Iłłakowiczówna miała szczęście – czy nieszczęście – żyć, odnajdujemy coś bardzo wartościowego. Historyczne tło. Tło tym bardziej treściwe, iż Iłłakowiczówna znalazła się w pewnych okresach w środowisku zarówno artystycznym, jak i politycznym; poznała jednocześnie świat dworków i pałaców w czasach należących do szlachetnie urodzonych, jak i życie uboższych, których los poniekąd – zarówno z Polsce jak i na wojennej emigracji – dzieliła. Przy okazji badania biografii poetki, Joanna Kuciel-Frydryszak z konieczności poniekąd zakreśla dokoła niej pole polityczne i społeczne, które tłumaczy czytelnikowi tamten czas i podsuwa fakty mniej znane, czasem zaskakujące. Nie jest to \”pole\” bardzo szerokie i nie aspiruje do dzieła historycznego, niemniej doskonale ukazuje co znaczyło być nieślubnym dzieckiem na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku, kobietą na stanowisku urzędnika państwowego w dwudziestoleciu międzywojennym, emigrantką w czasie drugiej wojny światowej czy katolicką poetką i byłą sekretarką Piłsudskiego w powojennej Polsce. W takiej mikroprzestrzeni autorka zbudowała przejmujący obraz człowieka i jego czasów.
Powstają tylko niepokojące pytania, które zwykle dręczą podczas czytania literatury faktu: czy autor nie konfabuluje? Skąd wie to wszystko? Zmarli bronić się nie mogą a wydarzenia mają coraz mniej świadków, więc dokładność i ścisłe trzymanie się faktów są tu niezmiernie istotne. I tu boli brak przypisów! Przez kolejne rozdziały przedzieramy się bez dostępu do informacji o źródłach, z niewielkimi szansami na sprawdzenie wiarygodności przedstawionych danych. Na końcu otrzymujemy jedynie \”wybraną bibliografię\”, która jest zaledwie zawężeniem rejonu poszukiwań owych źródeł. To nie wystarczy.
Autorka nie napisała książki nudnej, przytaczającej jedynie drobiazgowo fakt za faktem. Owszem, zawarła wiele informacji, książka jest dość obszerna mimo zwartej budowy i braku pustosłowia. Iłłakowiczównę jednak autorka postanowiła ukazać nie tylko z \”ciała\” ale i z \”duszy\”. Uczyniła to pięknie choć nie dogłębnie – cóż, po prostu nie dokonała niemożliwego. A jednak napisała to tak przystępnie i interesująco, że od książki trudno się oderwać. I choć denerwuje mnie róż okładki i mierzi brak przypisów, to jestem przekonana że do książki jeszcze wrócę.
Iwona Ladzińska