Debiuty fantastyczne z lekka mnie przerażają. Zawsze długo zastanawiam się nad sięgnięciem po taką powieść, bo wiem, że mogę się ogromnie zawieść, wręcz męczyć przy czytaniu, a tego nie znoszę. Z drugiej strony, dzięki książkom debiutantów, można odkryć coś nowego, czego jeszcze nie było – nie tylko w kwestii fantastycznych pomysłów na niebanalne światy, ale i samego warsztatu pisarskiego. Ciekawość zwykle u mnie zwycięża, a – jak wiemy – prowadzi ona do piekła. \”Melodia Litny\” potwierdza to powiedzenie, ale w najlepszym jego wydźwięku, bo… to diabelsko dobry debiut!
Na wstępie muszę przyznać, że powieść nie spodobała mi się od razu. Styl Łukasza Jabłońskiego wywoływał we mnie raczej mieszane uczucia. Miejscami kwiecisty, nieco archaiczny i poetycki, w dialogach zarówno młodzieżowy, jak i dojrzały, w walkach prosty, lecz nieco ociężały – prawdziwa mieszanka i zagadka zarazem. Dopiero po prologu i pierwszych dwóch rozdziałach przekonałam się do niego, wczułam i zatraciłam. Im dalej, tym powieść czytało mi się lepiej. Stopniowo zakochiwałam się w piórze autora i mrocznym świecie, który malował słowem przed moimi oczami, a artystą okazał się niczego sobie – wszelkie opisy ogromnie oddziaływały na moją wyobraźnię!
\”Melodia Litny\” jest powieścią raczej posępną i krwawą, choć nie brakuje w niej i delikatnej nutki poczucia humoru. Obfituje ona w niespodzianki – miłostki, przygody, bestie, polityczne gierki, liczne intrygi, czary. Akcja stale tutaj pędzi, czytelnik nie może narzekać na nudę, non stop jest zaskakiwany. Poznajemy tutaj także punkt widzenia wielu bohaterów, co pozwala lepiej zrozumieć ich motywacje oraz decyzje – kluczowe do polubienia lub znielubienia danych postaci. A jest kogo kochać i kogo nienawidzić – wiedźmy, nekromagowie, mordercy, zdrajcy – prawdziwa plejada gwiazd! Dopiszcie do tego cięty język, sporą dawkę okrucieństwa i dramatów, a otrzymacie szkic tej powieści. Żałuję tylko, że czytelnik w zasadzie nie poznaje przeszłości bohaterów, jedynie teraźniejszość. Zdaje się, że był to efekt zamierzony – w końcu w Bastionie, przystanku dla niegodziwych, porzucają oni swoje historie – niemniej i tak chciałabym poznać ich lepiej.
Łukasz Jabłoński zadebiutował na rynku fantastyki z prawdziwą klasą. W \”Melodii Litny\” serwuje czytelnikowi znakomitą opowieść, ubarwioną bogactwem językowym i nieszablonowymi bohaterami, w większości naznaczonymi magicznym piętnem na twarzy (wyglądy znaków nawiązują do danego przewinienia, co bardzo mi się podobało, np. niedźwiedzie łapsko to znak przeznaczony dla banitów). Nie brakuje tu walk, trupów (od nich bywa aż gęsto), przepychanek słownych i magii – zarówno białej, jak i czarnej. Ta powieść to zwyczajnie kawał dobrej fantastyki, od której ciężko się oderwać i na której kolejne tomy czekam już z niecierpliwością. Polecam z całego serca!
Justyna Sikora