Korzystając z długiego weekendu i wyjazdu nad Zalew w Tarnobrzegu, wzięłam od razu obie powieści Eweliny Dydy. Gdy skończyłam Złą walutę pomimo, ekhm, braku zachwytu, postanowiłam za jednym zamachem rozprawić się z serią. Byłam ciekawa, czy tom drugi będzie lepszy, czy znowu będę umiarkowanie zadowolona (że użyję eufemizmu).
Jakub Rau jest detektywem, który ciska seksistowskimi tekstami, jest średnio bystry, często pakuje się w kłopoty, ale bynajmniej nie z wdziękiem. Tarnobrzeg jako scena na której rozgrywać się będą te wydarzenia to też osobliwy wybór, a jeżeli ktoś nie zna tego miasta doskonale, to autorka opisuje ulice, miejsca w taki sposób, że czytelnik tego nie widzi. Z drugiej strony to nie reportaż, a równie dobrze powieść ta mogłaby rozgrywać się w dowolnym miejscu, tak brak jest cech charakterystycznych. Brak jest atmosfery tego miasta, które owszem jest brzydkie, zapchane przez egzaminacyjne elki, ale jednak ma grono fanów.
Minęło trochę czasu od zakończenia fabuły Złej waluty, w życiu Jakuba Rau niewiele się zmieniło, nic na plus, jeśli już to w życiu mu się pogorszyło, wciąż narzeka na brak pieniędzy, ale nadal ma kasę na alkohol. Wciąż ma seksistowskie podejście do kobiet, a w interesie ma zastój. Na szczęście kolega z policji prosi go o pomoc w sprawie, zamordowano i oszpecono młoda dziewczynę i z nieznanych nam powodów tarnobrzeska policja, szuka pomocy u młodego detektywa. Znowu brak logiki, ale autorka wyjaśni, że inspiruje się wieloma mistrzami gatunku, więc pewnie nie było tematu. Tym razem Tarnobrzeg jesienny, ociekający deszczem, śniegiem z tajemniczym, psychopatycznym mordercą.
O ironio, ta część jest o wiele lepsza niż pierwsza, czytało mi się lepiej i bardziej mnie wciągnęła. Przeczytałam ją w dzień, gdy poprzednią męczyłam jednak 2,5 dnia. Nadal wiele rzeczy mi w tej powieści przeszkadza, mam wrażenie, że autorka uczy się rzemiosła i powieść przypomina konspekt, jest kilka poszarpanych wątków, a brakuje płynnego przejścia, brakuje takiej intrygi, którą czytelnik ma szansę rozwiązać, a przynajmniej uczestniczy w śledztwie, tymczasem tutaj mamy rozwiązanie gdzieś na końcu, my nie mamy szansy zgadnąć kto zabił, ot włóczymy się za Kuba, ale on też jest znudzony zagadką i to zajmuje się gachem swojej gospodyni, to uwodzi małolaty, to przed nimi ucieka, a wszystko to w oparach alkoholu.
Jest zdecydowanie lepiej niż w pierwszym tomie, ale moim zdaniem do wciągającej kryminalnej intrygi jeszcze daleka droga.
Katarzyna Mastalerczyk