Długo wzbraniałam się przed tym tytułem – długo zastanawiałam się dlaczego tak się dzieje. Jestem Potteromaniakiem, uwielbiam wszystkie ilustrowane wydania serii, uwielbiam serię samą w sobie, wręcz się wychowałam na książkach J.K. Rowling. Oglądałam Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć i chociaż film kompletnie odbiegał od moich oczekiwań, to bardzo dobrze się go oglądało. Wzbraniałam się jednak przed książką i nie mogłam po nią sięgnąć.
Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Po raz kolejny ?przejechałam się? na jakiś swoich uprzedzeniach wziętych z kosmosu i odkładałam przeczytanie rewelacyjnej pozycji, która ucieszy każdego fana serii o Harrym Potterze. Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć to swoisty bestiariusz, który gromadzi wszystkie fantastyczne zwierzęta, kategoryzuje je według poziomu niebezpieczeństwa w stosunku do człowieka, opisuje ich cechy charakterystyczne a to wszystko opatrzone jest przepiękną ilustracją autorstwa Olivii Lomenech Gill.
To, z czym miałam największy problem na samym początku to przyzwyczajenie do kreski i ilustracji w wykonaniu Jim\’a Kay\’a. Trzy tomy Harrego Pottera zostały zilustrowane w jego stylu i do tego stylu bardzo się przywiązałam, dlatego początki z Fantastycznymi zwierzętami były trudne. Kiedy jednak się przyzwyczaiłam do tej grafiki, doceniłam kreskę autorki, która jest bardzo specyficzna, bardzo piękna i bardzo pasująca do tego tytułu, kontakt z książką był czystą przyjemnością.
Książkę czyta się bardzo szybko i jest przepięknie wydana. Twarde, ilustrowane wydanie, gruby papier, który przetrwał drukowanie i ogrom świetnego materiału. Z całą książką można zapoznać się w zaledwie godzinę, ale sugeruję czytanie jej fragmentami – jest ucztą dla zmysłów, którą należy się delektować a nie pożerać na raz. Można to zrobić, ale nie odczuwa się wtedy tej przyjemności – nie zapamięta się też wszystkiego. Wydaje mi się, że też wiele nam po prostu umknie czytając całość w jednej chwili, chyba że planujemy wracać do książki często i wielokrotnie – wtedy nie ograniczam decyzji 🙂
Paulina Chmielewska