Historia czarownic i czarów zapisana jest w dziejach świata krwawym atramentem. Oprócz aury tajemniczości, magia kojarzy się w rzeczywistości z cierpieniem niewinnych i płonącymi stosami, i to właśnie one stanowią tło dla opowieści snutej przez Louisę Morgan w Tajemnej historii czarownic. Jednak te okrutne historyczne realia łagodzone są poprzez to, co stanowi prawdziwe serce tej powieści, mianowicie głębokie uczucia, które łączą kobiety z rodu Orchire. I choć każde pokolenie rządzi się swoimi prawami, to jednak moc tkwiąca w córkach i wnuczkach grand-m?re Ursule, jest wielka i odmieni losy wielu ludzi.
Kiedy w 1821 roku wielka matrona rodu Orchire oddaje swe życie by uratować córki od dokonania żywota na płonącym stosie, wydaje się, że magia towarzysząca tej rodzinie od pokoleń umiera wraz z nią. Ocalałe wraz z mężami uciekają z Bretanii do Walii, by tam rozpocząć wszystko od nowa. Jednak kobiety takie jak one, nigdzie nie będą bezpieczne. Tym bardziej, że w dorastającej, najmłodszej córce Ursule, budzi się magia? Kolejne pokolenia kobiet Orchire dokładają starań by posiąść moce, ale też utrzymać je w tajemnicy. Kiedy nad Europą zawisną czarne chmury nadchodzącej II wojny, okaże się, że właśnie ta magia może stać się kluczem do ocalenia setek istnień.
Powieść jest napisana bardzo zgrabnie i interesująco, a przedstawienie tej opowieści z perspektywy kilku pokoleń kobiet, pozwala na wplecenie mnóstwa różnorakich emocji i perspektyw. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że jednak zamiast o magii, jest to przede wszystkim historia o miłości, tej rodzicielskiej ale także poszukiwaniu tej namiętnej, która odmienia ludzką naturę na zawsze. Tajemna historia czarownic pokazuje też sytuację kobiet na przełomie XIX i XX wieku. Ta książka jest na wskroś kobieca, może nawet nieco feministyczna, ale łagodna w swoim przekazie i całkowicie apolityczna.
Być może przy zakończeniu autorkę poniosła nieco fantazja i ostatni wątek jest dość odważnie zaprezentowany (niektórych może rozbawić, innych zadziwić), ale nie jest to nic, czego nie można by przełknąć. Można też zarzucić, że autorka opowiadając poszczególne historie powiela schematy: opowiada o młodości bohaterek, następnie opisuje miłosne perypetie, a następnie wprowadza kolejne pokolenie, jednak nie brak w tej relacji dramatycznych zwrotów akcji; decyzji, których finał będzie gorzki do przełknięcia oraz radosnych momentów, które dają nadzieję na przyszłość.
Trudno jest się utożsamić z poszczególnymi bohaterkami bowiem ich historie, choć kompletne, często są opowiedziane wybiórczo. Jednak łatwość z jaką przychodzi poznawanie kolejnych rozdziałów z ich życia oraz wzruszenia, które lektura przynosi rekompensują tę drobną niedogodność. Z całego serca polecam tę wspaniałą rodzinną sagę, wszystkim miłośnikom realistycznych i trudnych historii okraszonych odrobiną magii. To naprawdę świetna powieść!
Żaneta Krawczugo