Astrid Lindgren znana jest w Polsce przede wszystkim za sprawą \”Dzieci z Bullerbyn\” czy \”Pippi Pończoszanki\”. Kochają ją kolejne pokolenia dzieci, wracając do jej książek po latach nie tylko przy okazji czytania dzieciom, ale też samotnie odbywając za ich pośrednictwem podróż sentymentalną w krainę dzieciństwa. Jej opowieści naznaczone są dziecięcym pragnieniem przygód, zawsze niosą w sobie jednak tęsknotę za sielanką, spokojnym życiem, uśmiechem dziecka. Taką też książką są \”Dzieci z wyspy Saltkrakan\”, nieco mniej znana w Polsce opowieść o rodzinie niepełnej ale szczęśliwej, która odnalazła swoje miejsce na ziemi.
Głową rodziny Melkersonów jest ojciec, uroczy acz nieco nieporadny pisarz. Posiada on czwórkę dzieci – trzech synów i córkę. Dziewiętnastoletnia Malin jest najstarsza z rodzeństwa, to ona po śmierci matki przejęła pieczę nad całą rodziną. Najmłodszy to siedmioletni Pelle, chłopiec niezwykle wrażliwy, obdarzający uczuciem wszystkie zwierzęta, włącznie z kąsającymi osami. W rodzinie są jeszcze dwaj nastoletni chłopcy Johan i Niklas – niespokojne duchy, wiecznie poszukujące przygody. Pewnego lata ojciec wynajmuje domek na wyspie Saltkrakan, czym otwiera nową epokę w życiu rodziny – odnajdują tu przyjaciół, prawdziwy dom, szczęście.
Narracja prowadzona jest na dwa głosy – przez opowieść prowadzi nas wszechwiedzący narrator, co jakiś czas podsuwając nam zapiski z pamiętnika Malin. Narrator jest głosem przyjaznym i empatycznym, który wnika w myśli poszczególnych bohaterów kreśląc panoramę ich uczuć i ukazując ich spojrzenie na bieżące zjawiska i sytuacje nawet wówczas, gdy oni nie wypowiadają ich na głos. Pamiętnik Malin z kolei wprowadza do historii pewien punkt zaczepienia ściśle wewnątrz społeczności – głos młody, pełen nadziei, obaw, trosk i pragnień. Dziewczyna jest niezwykle inteligentna, pogodzona z rolą matki dla braci i niepraktycznego ojca, w jej zapiskach jednak pobrzmiewają nuty dziewczęcych tęsknot i uczuć.
Astrid Lindgren z ogromnym wyczuciem nakreśliła portrety postaci, interesujące ale i prawdziwe. Szczególnie udała się jej Tjorven – mała mieszkanka Saltkrakan łącząca w sobie całą irytująco-uroczą dziecięcość z pewnymi oznakami dorosłości, czyniąc ją znakomitą interlokutorką pana Melkersona. Relacje tych dwojga to niekończąca się komedia budowana na spotkaniach dziecka o cechach dorosłego z dorosłym o duszy dziecka.
Opowieść jest niezwykle pogodna, pełna przezabawnych sytuacji ze świata dziecięcego oraz błyskotliwych spostrzeżeń na temat ludzkich przywar, często za bohatera obierając sobie nieszczęsnego Melkersona. Autorka nie unika jednak smutnych spraw, pisze o śmierci, stracie, zawiedzionych nadziejach, niebezpieczeństwie. Co znakomite, biedy nie utożsamia z nieszczęściem, choć wskazuje na sytuacje, w których pieniądze odgrywają rolę niemal decydującą. Akcenty rozłożone są tu znakomicie, w centrum stawiając rodzinę i przyjaciół i obudowując dookoła radościami i smutkami ich wspólne życie.
Czytając \”Dzieci z Saltkrakan\” można popłakać i się pośmiać, wtulić w gęsto roztaczającą się atmosferę, odpocząć w ciszy zatoki lub pośród chichotu dziecka. To jedna z tych książek, którą będziemy czytać długo w nocy, nawet jeśli dziecko dawno już śpi nie dając nam ku lekturze dziecięcej pretekstu. Piękna, klimatyczna, zabawna, pełna ciepła. Świat za którym się tęskni.
Iwona Ladzińska