Susanne Jansson debiutowała w Szwecji – a także i w naszym kraju – powieścią \”Torfowisko\”, która w jej ojczyźnie została okrzyknięta bestsellerem. Czy jednak na pewno zasługuje na to miano? Tak naprawdę ciężko jednoznacznie stwierdzić, jaki gatunek literacki prezentuje dzieło Jansson, a sama historia, choć nieco mroczna i ciężka, wydaje się nie wnosić nic nowego do literatury. To taka książka-zagadka, wobec której naprawdę ciężko zająć jednoznaczne stanowisko.
Akcja rozgrywa się w małym i ponurym miasteczku Mossmarken, którego cechą charakterystyczną są wszechobecne torfowiska, mokradła i bagna. Pamiętacie tę scenę z \”Władcy Pierścieni\”, gdy Gollum prowadził Frodo i Sama do Mordoru? W pewnym momencie wylądowali właśnie na takich mokradłach i myślę, że jest to idealne odzwierciedlenie klimatu i atmosfery tej powieści. Ponura i mroczna, wilgotna i ciężka. Ciężko tego nie poczuć na własnej skórze i aż dziw bierze, że główna bohaterka postanowiła w takiej okolicy realizować swoją pracę doktorską. Jednak okazuje się, że to tylko jedna przyczyna jej pobytu w tym nieprzyjaznym miejscu.
Wkrótce na trzęsawisku zostają odnalezione zwłoki, co wiąże się z tym, że zarówno policja, jak i przyszła pani doktor Nathalie muszą powrócić do przeszłości… Dotrzeć do strasznych wydarzeń, jakie rozegrały się w tym miejscu lata temu. Z tego też powodu akcja przeplata się pomiędzy wspomnieniami a teraźniejszością, a narracja przestaje należeć już tylko do samej Nathalie. Dziewczyna poznaje fotografkę policyjną, Mayę, która również czuje się zafascynowana torfowiskami i odnalezieniem zwłok młodej dziewczyny z okresu brązu. Niesamowite dokonanie, ale jednak o czym świadczą tajemnicze zaginięcia w tym regionie? Ile osób pochłonęły już te bagna? I dlaczego?
Książkę czyta się dosyć szybko, choć przyznam szczerze, że zdecydowanie nie jest to historia, do której powrócę. Książka jest poprawna i przyzwoita, ale w moim odczuciu nie zasługuje na miano bestsellera. To taka opowieść, którą raczej szybko się zapomina i ciężko tak naprawdę poczuć więź z jakimkolwiek bohaterem. Sama tajemnica oczywiście intryguje, bo tak też działa nasz umysł, ale w ostatecznym rozrachunku nie ma tutaj wszystkich elementów, które powinny były się znaleźć. Nie byłam aż tak zafascynowana historią Mossmarken, ale podobały mi się takie naukowe wtrącenia dotyczące ekosystemów czy natury torfowisk, które były nieodłącznym elementem pracy doktorskiej głównej bohaterki. Tempo akcji pozostaje umiarkowane, choć chwilami nieznacznie przyspiesza.
\”Torfowisko\” to książka, która najbardziej broni się atmosferą. Ponurą i ciężką, idealnie odzwierciedloną przez okładkę. I trzeba przyznać, że historia niesie ze sobą spory potencjał, jednakże Jansson mu całkowicie nie sprostała. Może wzięła na siebie zbyt wiele jak na debiut literacki? Nie napiszę, że to zła książka, bo tak nie jest, czytałam ją z przyjemnością, aczkolwiek nie jest to dzieło wybitne. Jest po prostu poprawne, dość przeciętne.
Magdalena Senderowicz