Wydaje mi się, że nasze pierwsze przygody z gatunkiem literackim definiują nasze upodobania. W kryminałach rozkochałam się, czytając Agathę Christie, a więc kryminał klasyczny, niespieszny, klimatyczny. Bez morza krwi, akcji gnającej na łeb na szyję i tych wszystkich zabiegów w stylu ?zabili go i uciekł?. Dlatego chyba z taką wielką chęcią sięgam po kryminał retro, nie jest to łatwy gatunek, bo nie jest wyczynem przeholować. Wymaga pracy, poznania realiów, ogromnej kwerendy i za to pokochałam serię o Molly Murphy, to była miłość od pierwszego tomu i muszę powiedzieć, że zaraziłam nią kilka osób. Jedyną wadą tej serii, jest, że ukazują się raz w roku. Tych tomów jest kilkanaście, boję się, że nie dożyję finału. To kara za to, że śmiałam się z emerytek, że nie dożyją końca Mody na sukces, mam za swoje.
To już siódmy tom przygód o rudej Molly, która po przygodach w Irlandii, dość dramatycznych należy dodać, wróciła do Nowego Jorku. Jest bardzo zajęta, w końcu dorobiła się klientów, otóż ma sprawdzić, czy pewien młody kawaler nadaje się na męża pewnej młodej dziewczyny, ale oczywiście Molly przyciąga same kłopoty i gdy ze swoim Danielem idą do Central Parku na łyżwy i znajdują ciało dziewczyny, ubranej lekko, ale elegancko. Jest mróz i duży śnieg, a Molly dostaje kolejne zlecenia. Wkroczy w świat teatru, blichtru, tajemnic i sił nadprzyrodzonych, a jednocześnie będzie toczyła z Danielem walkę o to, że być kobietą, nie znaczy być słabą.
Początek książki zbiegł się z moim kryzysem czytelniczym, po pracy wracałam taka padnięta, że nie miałam siły czytać, oglądałam tenisa (ach US Open), a później zasypiałam, ale wczoraj miałam chwilę oddechu, obiad był na dwa dni ugotowany, nadchodziła ulewa i mogłam oddać się lekturze. Przysiadłam i rozkoszowałam się czytaniem. Gdy w końcu się wciągnęłam, zachwycałam się jak małe dziecko, pierwszy raz od dawna przy okazji lektury kryminały dałam się wciągnąć w zgadywanie i próby szukania sprawcy, nakreślenia tego, co się wydarzyło. Bardzo mi się podoba, jak te przypadkowe wydarzenia, łączą się spójnie i logicznie w całość, bez przekombinowania, bez wymuszanych zbiegów okoliczności.
Co jeszcze mi się podoba, to, to jak autorka pokazuje świat początku XX wieku, nawet w Nowym Jorku, miasto buzuje uprzedzeniami, do kobiet, do obcokrajowców, jest pełne pokus i niebezpieczeństw. Kobiety torują sobie drogę, ale wciąż są postrzegane przez pryzmat swej płci, nawet Daniel, który kocha Molly, zna ją, wie, jaka jest niepokorna, wciąż odmawia jej prawa do samo decydowania, wciąż łudzi się, że kiedyś będzie ona potulną żoną. A gdy spojrzymy na te młode aktorki, które marzą o zdjęciu baletek i cieple domowego ogniska u boku bogatego męża, biedne istoty narażone na niebezpieczeństwa, bo mężczyźni to wykorzystują. A kończy się to? no właśnie, zobaczycie jak.
W gratisie dostaniecie włoską mafię i wstrząsający wątek z domem dla obłąkanych. Pewna jestem jednego, zakochacie się w tej książce. Zresztą ja cały cykl polecam!!
Katarzyna Mastalerczyk