Zaczyna się jak w baśni. Trzy małe siostry zostają porwane przez pięknego, lecz okrutnego nieznajomego, który najpierw zabija rodziców dziewczynek, a potem na swym magicznym rumaku zanosi je do niezwykłej krainy. Dziwne to miejsce. Jedzenie smakuje tu inaczej, owoce mogą śmiertelnika zaczarować, a każda obietnica jest piekielnym zobowiązaniem. Gdy człowiek zacznie tańczyć, to może zatańczyć się na śmierć, a gdy wyda się jakiemuś monstrum smakowity, może się to skończyć odgryzieniem palca. W najlepszym przypadku.
Jude oraz jej siostry są ofiarami takiego porwania. W krainie elfów mieszkają już od dekady i, ponieważ były z bliźniaczką Jude, Trayn dość małe, łatwo się w nowym domu zaaklimatyzowały. Z ludzkiej perspektywy może to wyglądać jak syndrom sztokholmski, w końcu dziewczynki wychował morderca ich matki (prywatnie jej pierwszy elfi mąż), w krainie elfów pierwszy generał królewskiej armii. Tylko najstarsza z sióstr Vivi, naturalna córka Madoka, nie chce i nie zamierza się przystosować. Planuje, że gdy tylko nadarzy się okazja, wróci do ludzkiego świata, bo w tym elfim, nie widzi dla siebie miejsca.
To w sumie trochę paradoksalne, że autorka nie Vivi uczyniła główną bohaterką, a jej ludzką siostrę. Dorastając w okrutnym, obłudnym i brutalnym świecie elfów Jude zrobiła wszystko co tylko mogła, aby dostosować się i przeżyć. Nie było to łatwe. Elfy gardzą śmiertelnikami, głównie przez ludzkie niedoskonałości i podatność na magię. Oprócz tego Madok, przybrany ojciec bohaterki, stoi blisko króla, co naraża dziewczęta na nieustanny kontakt z elfią młodzieżą – arystokracją. A nastolatki, czy to śmiertelne, czy nie, potrafią być bardzo okrutne, co też Jude i Taryn niejednokrotnie na własnej skórze odczują.
Początkowo nie znamy planów Jude. Dziewczyna chciałaby zostać wojownikiem i, choć szkoli się w tym kierunku, wie, że jej ojczym nie da jej zgody na to zajęcie. Dopiero, gdy nadarza się okazja, by zostać szpiegiem, fabuła nabiera rozpędu. Od tej chwili wkraczamy wraz z Jude do świata trucizn, zamachów i spisków. Jednak, choć pozornie może nam się wydawać, że wiemy w jakim kierunku pójdzie akcja, wcale tak nie jest i to jest w tej historii najlepsze.
Powieść zawiera także dość ciekawie poprowadzony wątek romansowy oraz intrygującą tajemnicę z przeszłości. Wszystko połączone w całość tworzy naprawdę fascynującą i wciągającą historię, którą czyta się z zapartym tchem.
Autorka wiernie i szczegółowo przedstawia magiczny świat elfów. Barwne opisy strojów, tkanin, biżuterii oraz wnętrz sprawiają, że wszystko wydaje się takie prawdziwe, na wyciągnięcie ręki, tuż za zasłoną, oddzielającą świat elfów od świata ludzi. Takie opisy, kipiące od pasji, będące świadectwem bogatej wyobraźni autorki sprawiają, że książkę chce się czytać i aż boli jej zakończenie bez możności sięgnięcia od razu po kontynuację.
I bohaterowie. Zdecydowani, targani namiętnościami i żądzami, które często pozostają w sprzeczności ze sobą. Piękny i pozornie okrutny Cardan, w rzeczywistości samotny i spalany uczuciem, które nie do końca rozumie i któremu chce i nie chce się poddać. Ludzka Jude, która pomimo wielu cierpień, nie zatraciła w tym irracjonalnym i brutalnym świecie, tego co świadczy o człowieczeństwie: troski o drugą osobę. Bohaterka, po wielu łzawych i nieporadnych śmiertelniczkach, jest miłą odmianą dla czytelnika, gdyż będąc ludzką, dobrze poznała reguły gry rządzące światem elfów i dzięki latom praktyki i obserwacji może stać się graczem, który się liczy i ma tu wiele do powiedzenia. Bohaterka nie boi się działać, a nie tylko o tym działaniu mówić. Jude bierze sprawy w swoje ręce i nawet przed czytelnikiem nie odkrywa wszystkich kart. Bardzo mi się to podoba i, choć finał pierwszej części zapowiada, że im dalej tym trudniej, mocno kibicuję Jude w czekających ją rozgrywkach politycznych, a także sercowej szermierce. Czy mężczyzna, którego uczyniła swoim niewolnikiem jej to wybaczy? Co przeważy; poryw serca czy chęć odwetu za oszustwo? Będzie gorąco i magicznie. Już nie mogę się doczekać.
Edyta Krzysztoń