\”Krocząc wśród cierni\” autorstwa Mariusza Leszczyńskiego jest z pozoru skromną książką. Minimalistyczna okładka utrzymana w ciemnych barwach, rozświetlona została jedynie odrobiną krwistej czerwieni. Zastosowana baza kolorystyczna doskonale oddaje historię, którą znajdziecie w środku! Mroczne dni przeplatają się z żywą, bogatą paletą ludzkich emocji oraz przeżyć. Na niespełna dwustu stronach powieści autorowi udało się stworzyć niezwykle prawdziwy świat oraz zdarzenia, które mogłyby przydarzyć się każdemu z nas.
Parę słów o samej opowieści: Jest to całkiem prawdopodobna historia bawidamka, korzystającego z rodzinnej fortuny, w sposób pozwalający mu na nieustanne cieszenie się życiem. Z jakiegoś powodu, którego nie potrafię do końca zdefiniować powieść ta wciągnęła mnie od pierwszych stron. Wraz z dwudziestotrzyletnim Williamem Baxterem stałam się uczestnikiem, a raczej świadkiem tragedii, która zmieniła dosłownie wszystko w jego istnieniu. Miałam możliwość doświadczyć bólu, desperacji, zdezorientowania, a wreszcie zwątpienia. Wachlarz uczuć, jakim obdarzył mnie autor, jako jednego ze swoich czytelników, jest niesamowity i zapierający dech w piersiach.
Czytając kolejne perypetie z udziałem głównego bohatera w pewnym momencie doszłam do wniosku – \”no dosyć, jakby to powiedział Andrzej Kmicic – kończ waść, wstydu oszczędź, przecież taka kumulacja tragedii, nieszczęść i śmierci po prostu nie jest możliwa\”. A jednak zatrzymałam się nad owym fragmentem tekstu i po dłuższej chwili refleksji doszłam do wniosku, że czasami faktycznie los dosłownie \”zwala\” na nas całą masę problemów, jakby sprawdzając ile tak naprawdę jesteśmy w stanie znieść. Więc bez grymaszenia na okrucieństwo autora względem wymyślonej przez niego postaci, powróciłam do lektury. Więcej zdradzać nie będę, bowiem nie chcę nikomu odbierać przyjemności związanej z lekturą omawianej przeze mnie powieści.
Intryga, wokół której toczy się cała akcja, jest nie tylko dosyć zgrabnie obmyślona, ale także całkiem nieźle rozpisana. Powoli, wraz z rozwojem historii odkrywamy kolejne detale, które pozornie wiodą ku prawdzie. W rzeczywistości jednak składają się na zupełnie inny obraz, niż ten powstający w głowie czytelnika. Zakończenie, a raczej osoba odpowiedzialna za wszystkie tragedie, jakie spotkały naszego bohatera zaskoczyła mnie nieco, co zaliczam na plus autorowi!
Jedyną rzeczą, która przeszkadzała mi w tej powieści był sam język. Nerwowy, rwący się, czasami odrobinkę zbyt codzienny. Być może był to celowy zabieg autora pragnącego w ten sposób podkreślić niepokój i zbudować atmosferę książki, mnie jednak nie przypadł on do gustu. Zdecydowanie wolę, kiedy z akapitu w akapit, i ze zdania, w zdanie przechodzę płynnie, bez żadnych zgrzytów.
Podsumowując: książkę warto przeczytać, dla samej refleksji, do której niewątpliwie zmusi ona wielu ludzi, a także podjętego tematu i zagadnienia, którego dotyczy. Ukazuje ona świat, jaki istnieje, ale którego nie dostrzegamy, bowiem dzieje się on z dala od oczu i spojrzeń \”zwykłych\” ludzi.
Monika Arora