Są takie fundamentalne pytania, które zadają sobie ludzie na całym świecie. Część odpowiedzi próbują znaleźć, często odnajdują w religii. Jedno z takich pytań, które mimo starań filozofów i naukowców dalej pozostaje bez odpowiedzi jest to, dokąd zmierzamy po śmierci i co to właściwie jest? Śmierć, czyli coś, co z jednej strony przeraża, a z drugiej fascynuje. Obszar, który odkryło już niezliczone grono podróżników, a jednak pozostał bez mapy. My tutaj wciąż czekający, nie mamy o nim zielonego pojęcia, ponieważ każdy kto go odkryje, posiada bilet tylko w jedną stronę.
Są ludzie, którzy przeżyli tak zwaną śmierć kliniczną albo tacy co wciąż pozostają gdzieś na pograniczu. Mówi się, że dotknęli oni bram. Pytanie brzmi jednak: bram czego? Nieba, reinkarnacji, nicość? Niezależnie od tego, co widzieli, zawsze powracają odmienieni. Siłą ludzkiego umysłu, a także motorem do trwania przez wieki naszej ewolucji na ziemi, była ciekawość i to ona odpowiada za wszystkie działania, które podejmujemy, aby oswoić nieznane. Niemożliwe było dla mnie powstrzymanie się od możliwości przeczytania książki \”Mózg. Granica życia i śmierci\” i poszerzenie moich horyzontów myślowych.
Autorem książki jest dr Owen, który przez wiele lat badał tak zwaną \”szarą strefę świadomości\”. Nie wiadomo dotąd u kogo ona występuje. Na pewno wśród badanych były osoby w stanie wegetatywnym, przebywające w śpiączce. Doktor Owen zastanawia się czy noworodek również jest w szarej strefie świadomości i czy to właśnie do niej przenosimy się umierając.
Książka bardzo zmieniła mój sposób postrzegania mnie samej, mojego ciała i mojego ducha. Coraz częściej zastanawiam się, kim byłabym, gdyby los pozbawił mnie możliwości informowania o mojej obecności w świecie. \”Mózg. Granica życia i śmierci\” była dla mnie lekturą bardzo przejmującą. W pewnym sensie też oswoiła strach przed nieznanym, ale nie odpowiedziała na wszystkie, nurtujące mnie i pewnie was, pytania. Bo jak to w tym świecie bywa, każda odpowiedź rodzi kolejne niewiadome.
Ogromną wartością tej pozycji jest fakt, że została napisana przez lekarza, więc jej wartość merytoryczna jednocześnie bardzo wzrasta. Drugą sprawą jest sposób prowadzenia narracji, a mianowicie to, że opowiada ona historię prawdziwych ludzi, prawdziwych przypadków. \”Relacje\” tych osób są przejmujące w pewnym sensie niepokojące, ale też dające nadzieję. Ta pozycja jedynie utwierdziła mnie w przekonaniu, jak mało jeszcze wiemy, jako ludzie. Byliśmy już w głębinach oceanów, a nasze maszyny krążą po najdalszych zakątkach Układu Słonecznego. Jednak pomimo ogromnego potencjału nowoczesnych technologii, wciąż nie potrafimy zajrzeć w siebie.
Głównym motywem całej historii jest organ, bez którego po prostu byśmy nie istnieli, a mianowicie mózg.W literaturze science fiction spekuluje się, jaki byłby człowiek, gdyby wykorzystywał 100% potencjału swojego mózgu. Powstają wtedy fantastyczne obrazy człowieka, który w swoich możliwościach niemal przewyższa Boga. Ta publikacja uświadamia nas, że do odkrycia jest znacznie więcej, że organ, który posiada każdy z nas wciąż pozostaje. Nawet w tej chwili, czytając ten tekst, bodźce myślowe niosą ze sobą swoją odwieczną tajemnice.
Powiedzieć, że polecam książkę Doktora Owena, to jak nie powiedzieć nic. Według mnie to fenomenalna lektura, która wnosi coś do życia czytelnika i chociaż troszkę otwiera nasze wciąż przymrużone na świat oczy. Po prostu warto i trzeba przeczytać. Oby więcej takich pozycji i jak najwięcej ich czytelników.
Na zakończenie, pragnę jedynie przeprosić, że tekst który miał być recenzją książki, był bardziej wywodem filozoficznym a wręcz rekolekcyjnym. Bezsensownym byłoby jednak przybliżać i komentować zawartą w tej książce treść, skoro tak bardzo zależy mi, aby jak najwięcej osób przeczytało ją samodzielnie i odebrało indywidualnie. A nie przez pryzmat moich pochwał lub krytyki. Czekam na wasze opinie.
Sylwia Czekańska