Manhattan Beach to bez wątpienia dzieło na miarę laureatki nagrody Pulitzera, nawiązujące do najlepszych tradycji wielkiej amerykańskiej powieści realistycznej. Jennifer Egan przedstawia w nim Amerykę lat 30. i 40., a więc epoki wielkich przemian, tak politycznych, jak i ekonomicznych i obyczajowych, jak w soczewce skupiając wszystkie bolączki owych czasów. Pisarka portretuje Stany Zjednoczone Ameryki toczone przez Wielki Kryzys, a jednocześnie krok po kroku obejmujące dzisiejszą pozycję supermocarstwa. Prohibicja sprzyja rozwojowi czarnego rynku, a nieco bardziej przedsiębiorczym i odważnym ludziom pozwala zbić niebywałe wręcz majątki. Manhattan Beach stanowi fascynujący obraz społeczeństwa opartego na gigantycznym kontraście między ludźmi opływającymi w dostatki, takimi jak Dexter Styles, i ofiarami kryzysu, którzy podobnie jak rodzina Eda Kerrigana utraciła wszystkie środki do życia. To społeczeństwo wciąż hołdujące tradycyjnej hierarchii, przy czym linia podziału przebiega raczej przez pochodzenie niż majątek – nawet szybkie zdobycie fortuny nie gwarantowało tu wejścia do śmietanki towarzyskiej.
Siedem lat później czasy prohibicji zaczynają powoli odchodzić do przeszłości, a niegdysiejsi szmuglerzy alkoholu muszą znaleźć dla siebie nową niszę na rynku. Gangsterzy przechodzą na legalne interesy, nie tylko by móc przeprać brudne pieniądze, choć w tym samym czasie umacnia się pozycja włoskich syndykatów. Czytelnika, który oczekuje dogłębnego opisu przestępczego światka spotka jednak rozczarowanie, Jennifer Egan skupia się bowiem raczej na życiu prywatnym swoich bohaterów niż ich czarnorynkowej karierze. Dexter Styles to przede wszystkim mąż, ojciec i zięć, który za wszelką cenę chce utrzymać swój wizerunek głowy rodziny, bez reszty oddanej swoim bliskim. Ed Kerrigan jest zakochany w swojej żonie i starszej córce, i to myśl o nich podtrzymuje go przy życiu, gdy walczy o przetrwanie po katastrofie morskiej. Ich codzienna praca, owszem, jest dobrze naszkicowana, akcent pada jednak zdecydowanie na ich prywatność i potrzeby emocjonalne. Dzięki takiemu zabiegowi Jennifer Egan udało się stworzyć powieść wielką, a jednocześnie niezwykle kameralną, obejmującą ogół, lecz skupioną na szczególe.
Jennifer Egan w ciekawy sposób pokazuje konstruowanie się wieloetnicznego społeczeństwa lat 40., w którym przynależność do określonej nacji imigrantów determinuje pozycję w społecznej hierarchii. Na Polaczkach można polegać, Irlandusi piją i mają brzydkie żony, po Włochach nie należy się spodziewać, że obiorą inną drogę życiową niż przestępczą. Kobiety wciąż pozostają przede wszystkim opiekunkami domowego ogniska, ewentualnie ozdobami bogatych mężczyzn, wojna coraz mocniej zmusza je jednak do porzucenia ról społecznych przypisanych im przez tradycję. Swoją nową sytuację panie akceptują znacznie szybciej niż mężczyźni, przywiązani do modelu społeczeństwa, który dobrze znają, i w którym czuję się bezpiecznie. To ciekawy portret wielkiej Ameryki myślącej prowincjonalnie – w czasach, gdy Europejki pracowały w fabrykach i na polach bitwy, Amerykanki wciąż postrzegane były jako delikatne kwiaty wymagające ochrony i czułej opieki. Anna Kerrigan należy do wyjątków, choć z domu wyrwał ją obowiązek, a nie indywidualne pragnienie, szybko posmakowała bowiem wolności i względnej niezależności. W latach 40. XX wieku mężczyźni nie mieli wyboru: musieli zacząć zatrudniać kobiety, by móc w ogóle myśleć o wygraniu II wojny światowej. Panie wykonywały lżejsze prace fizyczne w fabrykach, a nieliczne sięgały nawet wyżej, a więc po zawody dostępne dotąd wyłącznie dla mężczyzn. Anna wytyczyła drogę kobietom-nurkom, choć dla niej samej droga ta usłana była cierniami i kamieniami. Dziewczyna musiała znieść setki codziennych zniewag, upokorzeń i połajanek, by wreszcie udowodnić, że nie tylko nie jest gorsza od męskich kolegów po fachu, lecz niektórych z nich nawet przewyższa. Świetnym posunięciem autorki było wybranie nurkowania na pasję Anny – dotąd ten aspekt emancypacji zawodowej amerykańskich kobiet nie był zbyt często podejmowany, tym samym przykuwa więc uwagę czytelnika. Zmiany w zawodowej sytuacji kobiet nie idą w parze ze zmianami obyczajowymi – w Stanach Zjednoczonych Ameryki kobieta wciąż musi \”się szanować\”, co oznacza, że nawet wyjście z kolegą do pubu może zniszczyć ich reputację, nie mówiąc już o pozamałżeńskim romansie. Anna nie może zamieszkać sama po przeprowadzce matki w rodzinne strony, zrównałaby się bowiem w ten sposób z tzw. dziewczętami upadłymi. Homoseksualizm funkcjonuje w społecznej świadomości, jest jednak skutecznie wmiatany pod dywan fikcyjnymi małżeństwami.
Jennifer Egan prowadzi narrację trzecioosobową, ale z różnych punktów widzenia. Przyjęcie perspektywy Anny, Dextera i Eddiego urozmaica lekturę, przyczynia się też dodatkowo do poszerzenia spektrum podejmowanych przez autorkę tematów. Amerykanka pisze świetnie, ma też ewidentny talent do tworzenia wyrazistych, pełnokrwistych postaci. Anny Kerrigan trudno nie polubić, zwłaszcza w pierwszej części powieści, gdy dziewczyna musi zmagać się z ciążącymi kobietom normami społecznymi i stereotypami. Historii opowiedzianej przez autorkę trudno odmówić barwności, czyta się ją z zainteresowaniem, choć nie trudno też oderwać się od niej, jeśli coś innego skuteczniej przykuje uwagę. Na dłuższą metę najnowsza powieść Jennifer Egan nie zostaje bowiem z czytelnikiem. Czego zabrakło? Jak dla mnie emocji, Jennifer Egan pisze świetnie i plastycznie, ale chłodno, jak przystało na niezaangażowanego zewnętrznego obserwatora. Wyraźnie dystansuje się zarówno od snutej opowieści, jak i własnych bohaterów, co nie pomaga czytelnikowi wciągnąć się bez reszty w fabułę Manhattan Beach. Szkoda, bo to powieść o znacznej wartości, zarówno literackiej, jak i społecznej.
Blanka Katarzyna Dżugaj