Przy tylu powieściach wchodzących w skład uniwersum Metro, trudno jest napisać w tej kwestii coś co będzie oryginalne i świeże. Założyciel i pomysłodawca uniwersum Dmitry Glukhovsky postawił pozostałym autorom wysoką poprzeczkę, choć z drugiej strony powieść Metro 2035 zebrała dużo słabsze oceny niż pierwsza książka rosyjskiego pisarza. Tak czy inaczej, trudno jest przebić geniusz pierwotnego twórcy, jednak niektórym się to udało. Czy Siergiej Niedorub dołączył do tego wąskiego grona? Niestety nie, choć nie będę ukrywać, że ma talent, a jego powieść \”Czerwony wariant\” miała duży potencjał, który nie został jednak w pełni wykorzystany.
Mieszkańcy kijowskiego metra radzą sobie jak mogą, próbując zachować pozory względnego porządku. Stalkerzy wykonują swoją niewdzięczną robotę. Dni, miesiące i lata mijają… Tworzą się pewne legendy, wśród nich jedna jest wyjątkowo żywa. Mianowicie opowieść o tajemniczej czerwonej nitce, czyli trzeciej linii kijowskiego metra, która została całkowicie zasypana. Kiedy stalkerzy odnajdują na powierzchni nieznanego, tajemniczego mężczyznę władze próbują zapanować nad podnieceniem, które wywołuje to zdarzenie. Skąd pochodzi mężczyzna, czyżby w zapomnianej linii metra tętniło życie? Mężczyznę rozpoznaje jedna z mieszkanek metra – chora umysłowo dziewczyna zachowująca się jak dziecko, więc do pomocy zostaje wysłany Jon zwany nauczycielem… Razem wyruszają w podróż, której celem ma być odkrycie pochodzenia mężczyzna. Z jakimi tajemnicami przyjdzie im się zmierzyć?
Autor postanowił wprowadzić kilka zmian względem kwestii, do których czytelnicy uniwersum zdążyli się przyzwyczaić. Umiejscowił akcję w tunelach kijowskiego metra, ukazał zupełnie inny społeczny pogląd na pracę oraz wizerunek stalkerów, mocno postawił na kwestie polityczne, choć akurat te wątki dość często grają w powieściach Metro ważną rolę. Czy zmiany te wpływają w jakiś wyjątkowy sposób na odbiór książki. Moim zdaniem nie. Nie są to też na tyle oryginalne kwestie, żeby móc powiedzieć, że Niedorub popisał się tutaj, jakimiś wyjątkowymi pomysłami.
Moim głównym zarzutem wobec powieści, jest brak odpowiednio budowanego napięcia. Oczywiście autor potrafi obrazowo przedstawiać ponure krajobrazy kolejnych stacji metra, jednak brakuje w treści tego czegoś, co sprawia, że człowiekowi cierpnie skóra. Glukhovsky to potrafił, Nidorubowi zabrakło tej umiejętności. Dlatego przez pierwszą część rozdziałów w książce przechodzi się szybko i dopiero druga połowa lektury przynosi tak mocno oczekiwane literackie spełnienie, a to za sprawą zgrabnie uknutej literackiej intrygi. Okazuje się, że główna oś fabularna to naprawdę perełka, która zachwyca i zaskakuje, a finisz tej opowieści potrafi naprawdę zadowolić. Dlatego żal ściska serce, bo trudno jest jednoznacznie ocenić tę historię. Czerwony wariant miał zadatki na naprawdę wspaniałą powieść, a jednak zabrakło autorowi warsztatu, przynajmniej tak to wygląda z perspektywy wprawnego czytelnika.
Ci bardziej wymagający dostrzegą braki powieści, dlatego zdecydowanie bardziej polecam lekturę czytelnikom niezaznajomionym aż tak mocno z uniwersum oraz z lekturami tego typu. Zadowoleni będą także Ci, którzy po książki sięgają rzadziej. Jednak czytelnicy, którzy kończąc jedną książkę, już sięgają po drugą odczują niedosyt i chyba jednak mocniej rozczarują się wykonaniem aniżeli zachwycą pomysłem Niedoruba. Podkreślam jednak, że czas spędzony z tą lekturą nie jest stracony, dlatego jeśli jesteś miłośnikiem uniwersum i nie chcesz przepuścić żadnej książce wchodzącej w jej skład, to sięgnij po tę pozycję śmiało, być może dostrzeżesz w niej coś czego ja nie potrafiłam.
Żaneta Fuzja Krawczugo