\”Hańba! Opowieści o polskiej zdradzie\” Agnieszki Haska to w pewnym sensie próba usystematyzowania pojęcia zdrady. Książka w ogromnej większości skupia się na okresie okupacji niemieckiej na terenach Rzeczypospolitej. Tutaj za cel autorka obrała publikacje prasy Podziemnego Państwa Polskiego.
Zakres wybranych materiałów z prasy podziemnej jest dość duży. Rodzaje zdrad ułożone w sensowną i ciekawą konstrukcję, studium poszczególnych przypadków z kolei opisane całkiem zgrabnie i jasno. Autorka ma pewną lekkość wyrażania swoich myśli. Szczególnie właśnie owe wybrane postaci, przy których autorka zatrzymuje się na dłużej są zajmującymi echami z przeszłości obrazującymi pewne wątki poruszane w książce. I gdyby chodziło jedynie o zestawienie różnego rodzaju zdrad i próbę zdefiniowania samego pojęcia zdrady, książka byłaby całkiem sensowną i istotną publikacją. Stronniczą co prawda w dużym stopniu, jednak obiektywizm jest sztuką, do której – mam wrażenie – zazwyczaj niestety jedynie się zbliżamy, nigdy nie osiągając jej w pełni. Zatem na poziomie pewnego przekroju, zestawienia źródeł z prasy podziemnej i ogólnego opracowania książka wydaje się dziełkiem całkiem udanym. Dalej jest nieco gorzej.
Agnieszka Haska sprawę rozważa pod względem socjologicznym, zatem należałoby wymagać przeprowadzenia – lub przytoczenia – badań obejmujących stosunek ówczesnego społeczeństwa do publikacji i działalności Państwa Podziemnego. Tymczasem autorka bada wspomniane publikacje pomijając w dużej mierze odczucia i opinię ich odbiorców. Skupia się właściwie jedynie na tym, że niektórzy ludzie dopuszczali się przewin – drobniejszych czy większych – zatem zapewne nie godzili się na narzucane im ograniczenia. Zupełnie jakby istnienie obecnie złodziei w społeczeństwie było dowodem na akceptację kradzieży przez całe to społeczeństwo. Inna sprawa, iż owe zakazy i \”pouczenia\” w prasie podziemnej bywały rzeczywiście bardzo surowe i wnikały dość głęboko w sferę moralności. Tutaj pani Haska może mieć rację, że wymagano od umęczonej ludności zbyt wiele. Niemniej jest to nasze odczucie obecne – w \”Hańbie…\” brakuje szerszego nakreślenia sytuacji, nastrojów społecznych, ówczesnej perspektywy. Bez tego książka staje się tylko eksperymentem nakładającym specyficzne nakazy ówczesnego państwa na dzisiejszą wrażliwość. Ciekawe ale bezcelowe.
Największym problemem publikacji są fragmenty, w których autorka podejmuje analizę treści artykułów prasy podziemnej i na jej podstawie buduje swoją wizję rzeczywistości. Te krótkie fragmenty-komentarze odstają jak notatki na marginesach, wydają się oderwanymi od całości, dopisanymi po stworzeniu głównego studium – jakby koniecznie trzeba było wskazać czytelnikowi co ma myśleć o przekazywanych informacjach. Tutaj ewidentnie daje się wyczuć próba pisania pod tezę, co szczególnie uwidacznia niekonsekwencja wniosków. Autorka raz stwierdza iż skoro w prasie podziemnej często ukazywały się przestrzegania przed paskarstwem i rabunkami, to wbrew deklaracjom autorów musiało takich przypadków być wiele; innym razem mniej liczne wzmianki o szmalcownictwie już nie jest dowodem na niewielką liczbę takich przestępstw a na lekceważenie ich przez Państwo Podziemne. Haska odnosząc się do paskarstwa i podobnych przestępstw pisze:
\”Ale jeśli nie były powszechne, to dlaczego tyle o nich pisano?\”
No właśnie, dlaczego? Tutaj aż proszą się o sprawdzenie statystyki poszczególnych przestępstw. Wówczas można by nałożyć je na ilość upomnień dla każdego z nich publikowanych w prasie podziemnej, a następnie – jeśli wynikłyby jakieś rozbieżności – przeprowadzić badania ówczesnych nastrojów społecznych i stosunku ludności do poszczególnych przewin, by wyjaśnić zaistniałe dysproporcje. To byłoby podejście naukowe. Bez takiego zabiegu pytania i sugestie wciskane przez autorkę tu i ówdzie pozostają zabiegiem na poziomie nieżyczliwej sąsiadki lubującej się w plotkach.
Mam mieszane uczucia związane z tą książką. Z jednej strony ciekawy temat, liczne cytaty, całkiem zgrabnie zestawiona treść, z drugiej – brak badań i statystyk, wygłaszanie opinii niepopartych faktami i źródłami z opisywanych czasów. Prawda jest taka, że nasze dzisiejsze dywagacje na temat przeszłości mają wartość jedynie wówczas gdy opieramy się na świadkach tamtych czasów z różnych środowisk. Nasze wnioski z kolei nie mogą być wysnuwane w próżni, bez poparcia w badaniach, faktach. Brak materiałów popierających wnioski w pracy naukowej trudno usprawiedliwić. Szczególnie smuci fakt, że książka jest rozwinięciem doktoratu. Nasuwa przykre myśli.
Iwona Ladzińska