Od blisko dekady jestem fanką Jodi Picoult, każdą jej książkę dopadam natychmiast po premierze i czytam niemalże od razu. Na nową powieść musieliśmy trochę czekać. Iskra światła swoją okładką nawiązuje do poprzedniej powieści, która pochłonęła mnie i emocjonalnie zaangażowała. Pomimo upływu kilkunastu miesięcy wciąż pamiętam, jak się czułam czytając, pamiętam, gdzie ją czytałam i nie mogę wyrzucić jej z pamięci. Ta książka ma tematykę inną, chociaż nie jest pozbawiona treści dotyczących równouprawnienia, zdania o wciąż istniejącej segregacji rasowej także się pojawiają, najwyraźniej ten wątek jest ważny dla Picoult. W dobie marszy kobiet, walki o zmianę ustawy dopuszczającej aborcję, ta książka dodatkowo zyskuje na aktualności, a jak to bywa u Picoult, nie dostaniemy gotowej odpowiedzi, zdanie musimy wyrobić sobie sami.
Przenosimy się do ośrodka dla kobiet, ta niepozorna przychodnia jest miejscem, gdzie przychodzi się na cytologię, po receptę, ale gdzie również wykonywana jest aborcja, co sprawia, że przed wejściem demonstrują obrońcy życia, którzy chcą przekonać każdą kobietę, że aborcja to nie jest wyjście. Nagle do środka wpada mężczyzna i zaczyna strzelać. Przebywający w ośrodku stają się zakładnikami, a mężczyzna w pierwszym szale oddaje kilka śmiertelnych strzałów. Wśród zakładników jest córka miejscowego policyjnego negocjatora, co prędko wychodzi na jaw i staje się kartą przetargową. Autorka za pomocą retrospekcji, cofania się w czasie przedstawia nam każdego bohatera, jest tam obrończyni życia, która wkradła się do przychodni ukradkiem by stać się czwartą kolumną, jest pielęgniarka, jest dziewczyna, która ma pecha i przyjechała na zabieg ze złamanym sercem i w ostatniej chwili, jest też Wren, owa córka, która przyjechała do przychodni w tajemnicy przed ojcem z ciotką i teraz umiera z wyrzutów sumienia, jest wierzący lekarz, który dokonuje aborcji, bo chociaż wierzy, to uważa, że to jego obowiązek i musi w ten sposób pomagać. Dlaczego George tego dnia chwycił za broń? Co skłoniło głęboko wierzącego mężczyznę to aktu takiego zła?
Na początku długo myślałam, że zaliczę tę książkę do tych przeciętnych, które wyszły spod pióra Picoult, że może nie jest najsłabsza i nie zabija mnie jak np. Drugie spojrzenie, ale nie jest to Dziewiętnaście minut, żeby trzymać się wątku przewodniego, czyli nagłej strzelaniny, powodowanej eskalacją burzliwych uczuć, ale im bliżej końca byłam, doceniłam, przede wszystkim brak osądu. Picoult nie pisze tendencyjnie, pokazuje, że prawda jest złożona. Nie przychyla się ani do stanowiska obrońców życia, ani nie staje po stronie obrońców wyboru. Opis procedury aborcji może wstrząsnąć, ale nie można przed prawdą uciekać, bo tylko znając pełen obraz, możemy wyrobić sobie własne zdanie. Ta książka ma być pretekstem do tego, by przyjrzeć się własnemu otoczeniu, być bardziej otwartym na rozgrywające się wokół nas dramaty. Bo chociażby Beth, biedna naiwna dziewczyna, która pakuje się w kłopoty, nie może nikomu powiedzieć o swej tajemnicy, co powoduje taki, a nie inny rozwój sytuacji. Tak naprawdę każdy bohater opisywany przez Picoult angażuje czytelnika w swoją historię, to nie są papierowe postaci, to żywi ludzie z prawdziwymi dramatami, którzy nagle zostają spleceni wspólnym dramatem.
Będę myślała o tej książce, nie jest łatwa, ale naprawdę polecam!
Katarzyna Mastalerczyk