Żyjesz, uczysz się, odkrywasz i dzielisz się swoją wiedzą z innymi, by to oni dalej odkrywali to, co nieodkryte i udoskonalili to, co zostawiasz po sobie. To jedna strona zdobywania wiedzy przez człowieka. Jest jeszcze druga ta mroczniejsza, gdy jakaś część ludzi chce zniszczyć to, co odkryte, a ty nie wiesz, po której stronie stanąć. Walczyć o wiedzę i życie istoty, którą chcą zgładzić, czy podążać na ślepo za wskazaniami rządu? Wybór należy do ciebie, ale czy będzie słuszny?
Za murami Baltimore istnieje tajny ośrodek, w którym rząd przeprowadza badania kosmiczne. To w to miejsce trafia humanoidalna istota ziemnowodna schwytana w lasach Amazonii. Gdy spór pomiędzy wywiadami i naukowcami narasta, a życie stworzenia jest zagrożone, gdzieś za wydarzeniami pierwszego planu tworzy się więź niezwykle silna i głęboka. Część naukowców sugeruje uśmiercenie istoty, by w imię nauki poddać jej ciało badaniom. Inni twierdzą, że powinno zachować się go przy życiu. Tylko dla niemej woźnej stwór otwiera swą duszę i umysł. Porozumienie, które zapoczątkował język migowy, okazało się krokiem do poznania. Jednak czy ryzyko było tego warte?
Po raz pierwszy to film na podstawie tej powieści przyciągnął moją uwagę. Nie zaczynam jednak od ekranizacji, więc postanowiłam sięgnąć po książkę. Czy było warto?
Franczyzna to prymitywna, tchórzliwa, prostacka, świńska próba zafałszowania, przepakowania i sprzedania niesprzedawalnej magii jednej osoby siedzącej przy stole naprzeciwko innej osoby. Osoby, która jest ważna. Nie można sprzedać licencji na alchemię tłustego jedzenia i ludzkiej sympatii.
Dawno nie czytałam tak dziwnej i fascynującej jednocześnie powieści. Książka ma wady, chociażby styl obu autorów, który jest trochę płaski, jakby nie chcieli w nim zawrzeć miejsca na wyobraźnie czytelnika i plastyczność, z jaką można by się pokusić o wykreowanie pięknych scen. To jednak nie przeszkadza w odbiorze powieści. Jej akcja rozgrywa się w latach 60, a fabuła łączy w sobie elementy zarówno powieści obyczajowej, jak i science fiction. Nie potrafię ocenić, który z jej elementów był tym przeważającym. To trochę tak jakby czytało się dwie różne historie z czasem zazębiające się ze sobą, przenikające się wątkami i postaciami.
Autorzy ciekawie poradzili sobie z kreacją postaci. Bohaterowie są różnorodni, nie można ich zaszufladkować, nie raz zaskoczą kierunkiem swoich działań. Czasem ich ilość i co za tym idzie mniejsze dopracowanie szczegółów danych postaci może wprowadzać mętlik, ale autorom dość szybko udaje się odnaleźć właściwy rytm. Dzięki temu czytelnik skupia się na głębi przedstawionych elementów. Całość kręci się wokół istoty, która przypomina skrzyżowanie człowieka z jakimś stworem wodnym. Naukowcy widzą w nim pole do badań i broń, która może przysłużyć się w walce. Dopiero niema kobieta, pracująca w ośrodku jako woźna odkrywa prawdziwe, jakże fascynujące i piękne oblicze stworzenia zamkniętego przez ludzi. W kontakcie pomaga jej język migowy.
Najinteligentniejsze stworzenia często wydają z siebie najmniej dźwięków.
Co wyniknie z połączenia dusz tej dwójki? Jak potoczą się ich losy, tego nie zdradzę.
Kształt wody to powieść, która ukazuje nam dwoistość natury ludzkiej. Mamy tu ludzi zaślepionych chęcią zdobycia władzy i wiedzy, chcących za wszelką cenę osiągnąć swój cel, bez względu na konsekwencje i moralność. W opozycji mamy zwykłą kobietę, której los nie dał pełnej sprawności, jednak nie odebrał jej najważniejszego, mianowicie serca. To jej człowieczeństwo pozwala na odkrycie wnętrza, zajrzenia w głąb duszy stworzenia, którego nie rozumieją inni. To opowieść o tym, że człowiek pada na kolana w strachu przed nieznanym, pełznie do celu, niszcząc innych dla własnego celu i okiełznania strachu. To historia o miłości, która zrodziła się ze zrozumienia i pomimo różnic i barier stawianych przez świat i społeczeństwo, w którym dane jest nam żyć.
Wszyscy jesteśmy zrobieni z gwiezdnego pyłu. Tlen, wodór, węgiel, azot i wapń. Jeśli niektórzy z nas dopną swego i nasze kraje wystrzelą głowice bojowe, to wszyscy powrócimy do gwiezdnego pyłu. Każdy z nas. Jaki kolor będą miały wtedy nasze gwiazdy? Oto jest pytanie, które mógłbyś sobie zadać.
Książka pomimo kilku nieznacznych mankamentów przypadła mi do gustu, pozwalając przenieść się w odległe czasu, zanurkować w nieznany świat i poczuć głębie uczuć rodzących się wbrew rozsądkowi, logice i pomimo różnic. Myślę, że warto sięgnąć po kształt wody i przekonać się jaki wpływ ta historia wywrze na nas. Jestem również przekonana, że to, czego zabrakło powieści, uzupełni film, który, choć skupia się na trochę innych elementach niż sama fabuła książki, lecz nadaje całości plastyczności i pobudza wyobraźnie. Polecam.
Marta Daft