Wyznać wam muszę: boję się bestsellerów. Nie dlatego, że uważam, że każda książka okrzyknięta bestsellerem jest przereklamowana albo że musi mi się koniecznie podobać to, co większości. Problem z książkami zbyt popularnymi polega na tym, że słuchając o nich, mimowolnie wyrabiam sobie wyobrażenie o tym, co taka pozycja zawiera. A potem zazwyczaj okazuje się, że tekst jest o czymś zupełnie innym i efekt zawiedzionych oczekiwań gotowy. Dlatego też po \”Małe ogniska\” sięgałam z nutą ekscytacji, ale i z wieloma obawami.
\”Małe ogniska\” mogą się wydawać kolejną obyczajówką, jakich wiele. Oto przed nami Shake Heights, enklawa małomiasteczkowej idealności w realiach Stanów Zjednoczonych pod koniec XX wieku. Państwo Richardson to typowi przedstawiciele lokalnej społeczności – oboje wykształceni, inteligentni, piastujący ważne funkcje (ona jest czołową reporterką miejskiej gazety, on wziętym prawnikiem), z czwórką nastoletnich dzieci: chłopcami Tripem i Moodym oraz dziewczynkami Lexie i Izzy. Jak od linijki są ich domy – własny i przeznaczony pod wynajem – jak od linijki jest równo przystrzyżony trawniki, nawet młode pokolenie idealnie wpisuje się w obraz typowego nastolatka: to dobre dzieciaki, chociaż trochę niepokorne. Nagle w ich uporządkowane, obwarowane szeregiem zasad i norm życie wdziera się Mia Warren, samotna matka, artystka prowadząca koczowniczy tryb życia wraz z nastoletnią córką, Pearl. Styl bycia nowoprzybyłych, tak drastycznie odmienny od codzienności Shaker Heights, budzi fascynację wśród młodych i obawy wśród dorosłych. Dla jednych mieszkańców enklawy jest zagrożeniem dotychczasowego ładu, dla innych – szansą na wyrwanie się z oków zasad. Ekscentryzm pań Warren jest jednak akceptowany jako nieszkodliwe dziwactwo, dopóki nie staje się zarzewiem konfliktu między Mią i panią Richardson, a zarazem między empatią i zasadami, sercem i rozumem. Wszystkim mieszkańcom miasteczka przyjdzie stanąć po którejś ze stron barykady, a przecież świat wcale nie jest czarno-biały.
Pochłonęłam powieść Celeste Ng w jeden dzień, nie mogąc się doczekać kolejnej strony, kolejnego rozdziału, kolejnej części tej pasjonującej opowieści. W \”Małych ogniskach\” brak spektakularnych wydarzeń, to historia o zwyczajnym życiu zwyczajnych ludzi, jednak opowiedziana w niezwykły sposób. Autorka nie stawia kategorycznych twierdzeń i nie kreuje jednoznacznych sytuacji, lecz wydaje się cały czas pytać i na nowo stawiać czytelnika wobec dylematów moralnych. To powieść o stawianiu granic i łamaniu zasad, lecz w przeciwieństwie do wielu tekstów o tej tematyce nie staje jednoznacznie po stronie buntowników. Ng pokazuje bunt przeciwko zasadom z wszystkimi jego konsekwencjami, i pozytywnymi, i negatywnymi, i bezustannie pyta o cenę sprzeciwienia się panującemu porządkowi. Autorka pokazuje zamiast oceniać, co w literaturze obyczajowej i new adult jest niezwykle rzadkim zjawiskiem.
Kwestia gatunku \”Małych ognisk\” to druga istotna kwestia. Starsze i młodsze pokolenie to właściwie równorzędni bohaterowie tekstu, toteż nie sposób jednoznacznie określić wiekowego \”targetu\” powieści. Dla mnie to bardzo dobrze: \”Małe ogniska\” bronią się jako dobry, wielowarstwowy utwór, który można czytać jako powieść lżejszą, bardziej rozrywkową, ale także głębiej, z analizą motywacji postaci i dynamiki ich relacji. Celeste Ng udało się dokonać rzeczy niebywałej: w dobie ścisłego podziału gatunkowego i wiekowego napisać tekst, który jest ponad nimi. Co innego zobaczą w \”Małych ogniskach\” nastolatkowie (zwłaszcza biorąc pod uwagę, że historia dotyczy ich rówieśników sprzed dwóch dekad), co innego – dwudziestokilkulatkowie, a jeszcze co innego – ich rodzice.
Oczywiście, to nie jest powieść wybitna. Ani w ramach jakiegokolwiek gatunku, ani jako utwór literacki w ogóle. Fabuła bywa naiwna, chociażby śledztwo pani Richardson wydaje się zbyt łatwe i nie stawia przed nią żadnych przeszkód. Bohaterowie, choć zasadniczo wielowymiarowi, niekiedy również zdają się dążyć ku typizacji – dość naciągana wydaje mi się motywacja Mii w finale powieści. Jednak świadomość tych niedociągnięć pojawia się w umyśle dopiero po zakończonej lekturze. Kiedy czytałam, nie skupiałam się na detalach – chłonęłam ten świat, tę opowieść, tych bohaterów. Zastanawiałam się nad ich motywami, stawiałam się na ich miejscu, próbowałam odpowiadać na pytania, które między wierszami stawia autorka. To jest dokładnie to, czego oczekiwałam od tej powieści i nie zawiodłam się. \”Małe ogniska\” szczerze polecam każdemu, kto szuka powieści pozagatunkowej o życiu, o zwyczajności i o wiecznym starciu starego z nowym.
Joanna Krystyna Radosz