O Sławomirze Koprze słyszałam już dużo wcześniej, masa osób go chwaliła, chociaż słyszałam też opinie, że zdarza mu się pisać w kółko o tym samym i popełniać coś, co w świecie nauki nazywa się autoplagiatem, czyli pisaniem w kilku różnych książkach tych samych akapitów. Nie mogę tego ocenić, gdyż nie znam tak wielu książek autora, by móc to ocenić. Słyszałam za to wiele opinii pełnych entuzjazmu i zachwytu, podobno mało kto tak czuje klimat, chociażby dwudziestolecia międzywojennego, jak Koper, Mamie nawet kilka jego książek kupiłam, bo czytała i jej się podobały. Wydawnictwo W.A.B wydało książkę o zbrodniach powiązanych z uczuciem, autor w zwięzłym wstępie wyjaśnia swoje motywy, a także tłumaczy taki, a nie inny wybór bohaterów. Zapowiadało się ciekawie.
Autor bierze na tapet kilka zbrodni powodowanych afektem, czasami tajemniczych, skandalizujących. Świadomie pomija sprawę Gorgonowej, co jest logiczne, bo niedawno wyszedł obszerny reportaż, który opisał sprawę dokładnie (inna sprawa, czy wniósł coś nowego). Przyznam się Wam szczerze, że o większości tych spraw nie słyszałam, mnie nigdy takie sensacyjne zabójstwa nie interesowały, nie uważałam za dowód romantyzmu i wielkiego uczucia, wsadzenia odchodzącemu ukochanemu noża w serce, ale od dawna cieszę się sławą dziwaczki bez serca. Sławomir Kopr bardzo kompleksowo podchodzi do tematu, to znaczy nie skupia się tylko na okolicznościach zabójstwa, ale przedstawia przede wszystkim bohaterów dramatu, pokazuje, jak żyli, nakreśla szeroki kontekst, co pozwala nam się lepiej w książkę wczuć. Dodatkowo opis śmierci Andrzeja Zauchy ma być autorski i wnosić ma sporo do sprawy. Tego nie mogę ocenić, bo nic nie wiedziałam. Wiem, że Mamie natychmiast podrzucę tę książkę, bo ona takie opowieści lubi.
Lubię takie opowiastki, jednak mam w sobie wiele z mieszkanki wsi, bo lubię poczytać takie ploteczki, takie skandalizujące historie. Lubię podglądać przez dziurkę od klucza. Jako że mogę teraz ocenić styl Sławomira Kopra, to chciałabym napisać, że ma niewątpliwy talent gawędziarski, potrafi zainteresować czytelnika, to o czym pisze nie nudzi, nawet jeśli pełni tylko rolę wstępu. Książka jest dodatkowo wzbogacona zdjęciami, co w takich przypadkach jest potrzebne, pozwala moim zdaniem lepiej się wczuć w klimat, zwłaszcza gdy nie znamy dokładnie osób, o których czytamy, a szukanie w Googlach zdjęć, by sobie wizualizować byłoby uciążliwe.
Naprawdę dobrze oceniam tę książkę, jest taką miłą odskocznią.
Katarzyna Mastalerczyk