Oscar Wilde to postać kultowa, guru wielu młodych buntowników wzór. Pisarz, który żył w dziewiętnastym wieku, wciąż jest inspiracją, a chyba każdy nastolatek z aspiracjami miał okres fascynacji Wilde`em, ja nie miałam, ale zawsze mówiłam, że jestem zaściankowa. Niniejsza książka jest autobiograficznym listem, który ukazał się dopiero po śmierci autora, a i tak najpierw wersji ocenzurowanej. Nie jest tajemnicą, że Wilde był biseksualny, on uważał to za normalne, ówczesne prawo skazało go na więzienie, ciężkie roboty. Po tym wszystkim opuściła go żona, co się dziwić, taki czyn ściągał na całą familię infamię. Dopiero koniec II wojny pewne rozluźnienie się obyczajów sprawiło, że niemalże pół wieku po śmierci autora listu mógł on się ukazać w wersji pełnej. Bez cenzury.
De profundis to zapis odczuć więziennych, to opis smutku, rozpaczy, poczucia beznadziei. To opowieść o melancholii, o dojmującym bólu istnienia. Doceniam to, jak Wilde pisze, potrafi w takie słowa ubrać te najcięższe odczucia, że łatwo się wczuć, nie ma problemu, by zrozumieć. A jednak, przy całym szacunku do Wilde`a sprawia wrażenie takiego rozmemłanego, takiego pieszczącego się ze sobą i lubującego się we własnym smutku. Oczywiście z jednej strony Wilde ponosi karę, za to z czym nie może i nie chce walczyć, prawo jest, jakie jest i dlatego pisze tekst pełen bólu, zawodu, cierpienia, analizuje to, jak do tego doszło. Kto zawinił. Nie zdaje sobie sprawy, jak ciężko będzie, gdy z tego więzienia wyjdzie. A będzie bardzo ciężko.
Wymagająca jest to lektura i przygnębiająca. Nastrój Wilde`a udziela się czytelnikowi. To ciężka książka jak na jesienne ponure dni, można dostać permanentnego Weltschmerzu. Warto lekturę sobie dawkować, bo odczuć możecie potrzebę topienia frasunków w jakimś procentowym trunku.
Powiem Wam, że nie rozumiałam zachwytu nad twórczością Oscara Wilde`a, teraz widzę, że muszę zrobić do niego kolejne podejście, być może te naście lat temu byłam za młoda i za głupia na czytanie jego książki, zobaczę, co uda mi się jeszcze zdobyć. Od czasu do czasu, potrzebuję takich książek o uczuciach, które pozwalają lepiej nazywać to, co czuję, to co przeżywam. A że wszystko to marność, że tyle zgryzot dookoła? Czasami jedynym ratunkiem jest nieświadomość, jak długo będzie ciężki stan trwał.
To słynne, ale mam wrażenie, że mniej popularne w Polsce dzieło Wilde`a, ale naprawdę warto zwrócić na nie uwagę. Chociaż z góry uprzedzam, absolutnie lekko nie będzie.
Katarzyna Mastalerczyk