Powieścią, która miała zakończyć rok 2018, miała być Księżna jeleń, zaciekawił mnie opis tej powieści, byłam zaintrygowana, a gdy książka do mnie dotarła, od razu zaczęłam ją czytać, a gdy weszłam w świat tej powieści, momentalnie poszukałam na allegro poprzedniej powieści autora, czyli Lśnij morze Edenu, trochę mnie inne książki przegoniły, więc w czytaniu tej powieści miałam jakieś dwa tygodnie przerwy, ale świat z kart tej powieści wzywa, hipnotyzuje i uzależnia, musiałam do niej wrócić jak najszybciej. Unikałam tekstów o tej książce, na blogach nie było o niej głośno, cieszyłam się, bo nie miałam okazji wyrobić sobie opinii przed czytaniem, zaczynałam z czystą kartą.
Hjalmar syn króla niewielkiego państewka rusza do miasta Urundast, aby tam robić wymarzoną karierę, zamiast jednak drogi ku wielkości staje się niewolnikiem, jest skazany na pracę, ponieważ nic nie umie, zostaje zatrudniony do obracania na ruszcie łabędzi, w stałym zajęciu, w upale. Zawiedzione nadzieje, a jednak przypadkowe spotkania, najpierw z magiem, później z tajemniczą postacią zmieniają życie chłopaka. Andres Ibanez zabiera nas do świata średniowiecznej legendy, cudów, dziwów, magicznych transformacji, nowych szans, honoru, a także epickich uczuć i dworskiej miłości. Miejscami niełatwa powieść, podzielona na części kręcąca się wokół kilku wątków głównych, jestem pewna, że dacie się wciągnąć do tego świata.
Do tej pory miałam ambiwalentne uczucia co do utworów ze średniowiecza, czytałam niewiele oryginalnych tekstów, rzadko też sięgam po powieści osadzone w tych czasach, chociaż kilka takich powieści gościło już u mnie na tapecie, pierwszy raz jednak miałam w ręku taką książkę. Magiczną. Epicką, będącą jak żywcem wyjętą z gotyckiej, czy nawet romańskiej sali biesiadnej. Jakby ktoś spisał pieśń barda, który snuje przy ogniu opowieść o uczniu czarnoksiężnika, o magii, o burzliwych losach, miłości o ogromnej sile i destrukcyjnej nienawiści. Powieść zawiera w sobie magię, wymyślony świat, barwnych bohaterów, jest wymarzona dla tych, którzy lubią takie odrealnione opowieści. Jestem ciekawa tym bardziej, jaką była poprzednia powieść autorka, w jakiej konwencji osadzona. Miewa słabsze punkty, są akapity, które obniżają poziom, ale zasadniczo ta książka jest tak nietuzinkowa, że wybija się tematyką i stylem. Naprawdę cieszę się, że po nią sięgnęłam. Sięgnijcie, a sądzę, że nie będziecie żałowali.
Katarzyna Mastalerczyk