Czy Wasze dzieci kochają przyrodę? Zwierzęta? Marzą o dalekich i bliskich podróżach? Fascynuje je otaczający je świat? I, w końcu, lubią zdobywać wiedzę? Jeśli tak, koniecznie skuście się na Zapiski zoologa Neli małej reporterki! Dlaczego? Już tłumaczę!
Nie ma chyba lepszych (przynajmniej ja nie znalazłam) książek, które są w stanie zachwycić młodych czytelników, szczególnie tych potencjalnie przyszłych, którzy naukę czytania mają jeszcze przed sobą, a dzięki takim publikacją ich motywacja wzrasta. Jako mama prawie pięciolatka i (aktualnie) siedemnastomięczniaka, przy wyborze książek, nawet tych, które póki co będą musiały dłużej lub krócej poleżeć, kieruje się poza zainteresowaniami, szatą graficzną i tym, czy dany tytuł nadaje się do celów edukacyjnych. W przypadku Nela. Zapiski zoologa mogę śmiało mówić o miłości od pierwszego wejrzenia, objawiającej się pod postacią chwalebnych monologów, o tym, jak \”piękne i cudnownościowe\” są zdjęcia, a okładka jest tak \”milusia, że można tulić jak misia\”. Z tym misiem bym polemizowała, no ale co kto lubi. Kolejna sprawa, że pomimo iż informacje zawarte w tej publikacji są przeznaczone dla ciut starszego miłośnika fauny, to niespełna pięciolatek z zaciekawieniem wysłuchał wszystkiego, stawiając przy tym mniej lub bardziej abstrakcyjne pytania. Od razu zaznaczam, nie piszę się na udomowionego geparda albo latającą wiewiórkę – obawiam się, że ktoś mógłby tego udomowiania nie przeżyć, a marzy mi się doglądanie wnuków…
Zatem walor edukacyjny tego tytułu jest znaczny. Nela przybliża swoim czytelnikom czternaście wyjątkowych zwierząt. I myślę, że nie tylko dzieci będą pod wrażeniem ciekawostek, które przytacza autorka. Mając prawie trzy dziesiątki na karku, z przyjemnością dowiadywałam się nowych rzeczy, niekiedy będąc w sporym szoku. Jak to mówią: człowiek uczy się przez całe życie. A jeśli tę wiedzę może zdobywać razem z dzieckiem, czy może być coś lepszego?
Kolejna sprawa, że poza genialnym opracowaniem graficzny – ja przysłowiowy stary koń, nie mogłam się napatrzeć na te wszystkie zdjęcia i przez chwilę rozważałam, jakby to było mieć Irbisa śnieżnego… – czas spędzony z Zapiskami zoologa może być bardzo produktywny i zabawny. Dlaczegóż zapytacie. A ja odpowiem, że w tej publikacji znajdziecie całą masę zagadek i zadań do wykonania, na kolorowaniu kończąc. Czy może być coś lepszego niż nauka przez zabawę? Znacie odpowiedź.
Z racji tego, że książka ta nosi tytuł Zapiski zoologa, domyśliliście się zapewne, że znajdziecie wewnątrz także miejsce na swoje notatki, rysunki i co tylko zdołacie wymyślić. To znaczy, co tylko Wasze dzieci będą w stanie wymyślić. Wiadomo, wy jesteście za duzi.
Cóż więcej mogłabym dodać na zakończenie? Jeśli chcecie rozwijać w małych ludziach zainteresowanie światem, pobudzać ich umysły do zdobywania wiedzy, która podana jest w przystępny i ciekawy sposób, zapewniając im jednocześnie świetną zabawę… Powinniście rozważyć Zapiski zoologa. Wiedza czeka z otwartymi stronami…
Gorąco polecam!
Więcej zdjęć tutaj!
Michalina Foremska