Gdy widzę w zapowiedziach książkę, która rozgrywa się na przełomie XIX i XX to natychmiast staje się moim must have, tutaj trochę ręka mi drżała, niszowe wydawnictwo, chyba pierwszy raz czytam książkę wydaną nakładem tej oficyny, no i debiut autora. Lubię czytać debiuty, debiutantowi wybacza się więcej, mało tego, jeśli coś chwyci to mam szanse, na to, by później obserwować rozwój warsztatu. Okładka w moim stylu, lubię takie grafiki, szarość i jeden mocny, czerwony akcent, może ktoś powie, że wali to po oczach teledyskiem disco polo i brakuje tylko czerwonej róży z brokacikiem, ale nigdy nie mówiłam, że mam jakiś ekstra wysublimowany gust. Byłam ciekawa, co debiutant, Ludwik Loren ma nam do opowiedzenia.
Nie od dziś wiadomo, że pieniądze szczęścia nie dają, ale dają dobry start w życiu, a dobry start to wiele. Czym skorupka za młodu nasiąknie, to jest clou naszego życia. Możemy zdobyć fortunę, ale wtedy będziemy nuworyszami, każdy wyczuje w nas brak obycia, brak tej pewności siebie, jaką daje urodzenie w uprzywilejowanej rodzinie. Poznajemy bezdomnego, który chroni się przed zimnem w komunikacji publicznej, ponieważ takie osoby nie cieszą się sympatia współpasażerów, nasz bezdomny również nie jest ciepło witany, niemalże staje się ofiarą trzech typków, gdy na jego drodze staje zamożny Daniel Ducos, który oferuje naszemu bohaterowi szansę na nowe życie. Czy można odbić się od dna i zacząć od nowa? Co to za historia, czy jak o Kopciuszku, któremu lepsze ubrania zapewniły lepszy start, czy bardziej w stylu Doriana Graya?
Jak na debiutanta Ludwik Loren prezentuje naprawdę dobry, lekki styl, który czyta się bardzo płynnie, szybko i dobrze. Nie jest to styl prostacki, ale wydaje mi się, że idealnie dopasowany do treści. Akcja też ciekawa, może nie jest to powieść, do której będę wracała raz w roku, ale książka, która zrobiła na mnie dobre wrażenie. Rozważania autora nie są tandetne, ale naprawdę ciekawe. Spotkałam się, że ta książka porównywana jest do twórczości Zafona, to prawda, można dopatrzyć się klimatu, jest ta atmosfera tajemnicy, za która pokochano twórczość Zafona. Dodatkowo ta zmiana z biedaka w zamożnego człowieka trąci mi Dumasem. Poczytajcie i powiedzcie, z czym Wam się kojarzy, ja jestem pewna, że warto! Ja mam nauczkę, żeby nie sugerować się, że niszowe wydawnictwo, że nazwisko mi nic nie mówi. Nie zniechęcajcie się do polskich autorów, sięgajcie po mniej oczywiste książki, a przeżyjecie właśnie taką, dobrą czytelniczą przygodę.
Katarzyna Mastalerczyk