Należę do ludzi, którzy dają się uwieść okładce i tym razem skusiły mnie te barwy, kolory. Opis też obiecywał świąteczną atmosferę, a ja dopiero co rozebrałam choinkę i ciągle muzyka świąteczna gra, śnieg dookoła dopełnia atmosferę. Nie musiała ta książka długo leżakować, miała to być szybka i lekka lektura. Przyznam się, że poprzedniej książki autora nie czytałam, nie wiedziałam czego się spodziewać, ale W.A.B nie wydaje kiepskich książek, ba, bardzo rzadko trafiam na książki z tej oficyny, które mogę nazywać przeciętnymi, a tu zaczęłam czytać i cóż… dłużyło się… dosyć. No nic, uznałam, że jestem zmęczona i najlepiej jak pójdę spać, a rano zacznę z nową energią.
Wszystko zaczyna się na przyjęciu bożonarodzeniowym, gdy mężczyzna spotyka Clarę, kobietę, która wywraca jego świat do góry nogami, ogniskuje jego myśli w jednym punkcie. Jest Clara, tylko ona, każda jego myśl przenika to imię, strumienie myśli poprzetykane są refleksami tego imienia. Osiem nocy, białych nocy jak u Dostojewskiego, prawie jak w Petersburgu. Wielka fascynacja jednocześnie niepewność, nieufność. To taki taniec, podchody. Wszystko dzieje się przeciągu kilku dni, w samym epicentrum świątecznej atmosfery, przesycona uczuciem z masą przemyśleń. Jeśli ktoś lubi refleksyjne powieści, na pewno się w niej odnajdźcie, a przede wszystkim łapcie chwilę kiedy jeszcze można się wczuć w odpowiedni klimat.
Jako rzekłam na początku, ciężko było. Zaczęłam czytać i nie mogłam się wgryźć. Chociaż poszłam spać i uznałam, że o poranku będę miała więcej zapału, to jednak nowy dzień nie dał nowej nadziei. To nie jest mój typ książki, lubię powieści refleksyjne, lubię rozkoszować się słowem, to tutaj awangarda, taki współczesny styl, rwane zdania mnie męczyły. Zbyt wiele dzieje się w głowie bohatera, zamiast spoglądać jego oczyma na świat, czułam się, jakby ktoś uwięził mnie w jego czaszce, a ja obijam się o kości próbując się wydostać. To powtarzanie jak mantra imienia Clary, sprzyjało temu odczuciu.
Brnęłam przez tę książkę o wiele dłużej, niż zakładałam, bo pomiędzy mną a autorem nie pojawiła się niestety chemia. Widziałam, że książka zbiera pozytywne recenzje, ale ja nie złapałam z nią kontaktu, wprawdzie nawiązanie do Rosji, do ich kultury, tych słynnych białych nocy, bardzo na plus, ale nie. Nie mój klimat.
Katarzyna Mastalerczyk