Świat drży w posadach. Ciemność walczy o prowadzenie i wdziera się z ogromną siłą tam, gdzie do tej pory to światło wiodło prym. Ogólny chaos sprzyja przewrotom i dezorientacji. Jak wygrać tak ważną walkę, gdy los stawia przed nami dodatkowe wyzwania? Czy da się okiełznać własne lęki i opanować umiejętności, które niezamknięte w ryzach mogą zniszczyć nie tylko nas, lecz również innych?
Nie wybieramy, czym i kim jesteśmy, ale wybieramy, co z tym zrobimy.
Ciemność ma się lepiej niż zwykle. Kolejne ataki przeprowadzane na wyspach budują ich przewagę i wprowadzają ogólny chaos. Nikła równowaga panująca pomiędzy czterema Londynami praktycznie znika, gdy zostaje zaatakowany najjaśniejszy ze światów, do tej pory pulsujący magią Czerwony Londyn rządzony przez Mareshów. Po tej wielkiej tragedii cała masa decyzji spada na Kella, który jest uważany za ostatniego antariego. Musi on zdecydować o sojuszach, kolejnych krokach w drodze do odbudowy świata. Lila Bard to zwykła dziewczyna z Szarego Londynu, która odkryła w sobie niezwykłe zdolności, które nieokiełznane umiejętnym użytkowaniem mogą sprowadzić na nią masę kłopotów. Ich problemy zdają się niewielką rysą na szkle w obliczu starożytnego wroga, który wyciąga swe macki po kwitnące miasto. Rozpoczyna się walka, w której stawką jest odzyskanie równowagi i odbudowa z pozoru wymarłego miasta. Czy tak różni bohaterowie, o tak różnych celach są w stanie wykonać misje uważaną za niewykonalną?
Victoria Schwab już dawno urzekła mnie swym piórem i umiejętnością tworzenia historii, które stają się twoim drugim domem. Chętnie sięgnęłam po serie Odcienie magii i przekonałam się, że moje odczucia są… No właśnie jak odebrałam trzeci tom cyklu?
Miłość i strata są jak statek i morze. Rosną razem. Im bardziej kochamy, tym więcej mamy do stracenia. Ale jedynym sposobem uniknięcia straty jest unikanie miłości. A jakiż smutny byłby wówczas świat.
Na fali dwóch poprzednich tomów, które ujęły mnie strukturą i dokładnością stworzonego świata, nie mogłam nie sięgnąć po kolejny. Powrót do domu. Tak można określić pierwsze uczucia towarzyszące mi podczas lektury Wyczarowanie światła. Już od pierwszych stron czuć niepokój, napięcie i strach mieszkańców odwiedzanego przez nas świata. Stojący w obliczu upadku miejsca dającego im stabilizacje muszą odnaleźć siłę na walkę.
Wielowątkowość tworzy spójną całość, która wchłania czytelnika na kilka godzin. Niezwykły świat, który stał się moim drugim domem i zabijał natłokiem emocji oraz ogromną chęcią poznania rozwiązań poszczególnych wątków, równocześnie bojąc się smutku spowodowanego końcem serii.
Jeśli człowiek udaje coś przez dostatecznie długi czas, to coś staje się prawdą.
Oj przywiązałam się do tego świata, całej historii i bohaterów, którzy stali się mi bliscy. Ich kreacja to jeden z najlepszych punktów całości. Victoria Schwab z lekkością i naturalnością kreuje postaci tak różnorodne, wywołujące skrajne emocje, dzięki czemu nie ma mowy o nudzie. Jesteśmy otoczeni magią, niebezpieczeństwem i niepewnością aż do wielkiego finału. To największy minus całości. Nie możliwe, że to już ostatnie, jakże krótkie spotkanie z tak ciekawą, fascynującą dawką fantastyki w porywającym wydaniu.
To gratka dla miłośników pióra Schwab. Mogę z czystym sumieniem polecić tę serię, do której będę wracać z przyjemnością. Walka Światła i Ciemności w ekscytującej odsłonie, którą pokochacie.
Marta Daft