Niby nie sugeruję się nagrodami, nie mam listy książek nagrodzonych Noblem, czy Pulitzerem, nie skupiam się na szukaniu nagrodzonych powieści, jednak gdy już wpadnie mi w ręce książka opatrzona adnotacją, że zebrała ważne i prestiżowe nagrody, a nie tytuł najlepszego debiutu w Koziej Wólce, to nie umiem się powstrzymać i po nią sięgam. Kroniki portowe były głośno omawiane, wielu znajomych, do których zdania przywiązuję wagę, polecało i się zachwycało, dlatego trochę się bałam, boję się tak szumnie zapowiadanych powieści, zawsze boję się, że się zawiodę. Autorka cieszy się sporą popularnością i tak naprawdę kolejne jej powieści są bardzo ciepło przyjmowane. Byłam ciekawa, czy i ja znajdę z jej powieściami wspólny język.
Quole to postać, która raczej nie wzbudza sympatii, ciamajda i nieudacznik, który nie ma w sobie ikry i płynie z prądem. W pewien sposób jego losy naznaczyło jego życie i osobowość, ma prawo być niepewny, nikt nie nauczył go tej wiary. I pewnie Quole do końca swoich dni byłby użalającym się nad sobą marudą, który, a to smęci, a to przeżywa kompleksy, gdyby nie jego ciotka, która staje się sprężyną wydarzeń, motywuje go do przeprowadzki do Nowej Fundlandii, tam znajduje pracę w lokalnej gazecie, a nowe miejsce do życia stymuluje go do tego, by zacząć od nowa, by przewartościować pewne sprawy. Nie jest to powieść banalna ani łatwa, ale dla wielbicieli szumu morza, huku fal. Lektura dla tych, którzy potrzebują przypomnienia, że zawsze można zacząć od nowa.
Książka podobno ukazuje się w nowym tłumaczeniu i sądzę, że sporą zaletą jest właśnie tłumaczenie Jędrzeja Polaka, bo warstwa językowa tej powieści to jej ogromny walor. Tę książkę czyta się z prawdziwą przyjemnością, to jedna z tych powieści, o których mówimy, że delektujemy się słowem. Podoba mi się, jak autorka konstruuje akcję, jak zestawia ze sobą dwójkę ludzi na rozdrożu, dwójkę, która ma szansę się uzupełnić i razem zacząć coś ciekawego. Dostajemy naprawdę głębokie przemyślenia, ale pozbawione kiczu czy patosu. To jest po prostu piękna i mądra książka, która może nas zainspirować do zmiany myślenia.
Klimat tej powieści jest cudowny, surowy klimat, nadmorskie strony w pewien sposób skupiają naszą uwagę na tym, co dzieje się u bohaterów, na ich wnętrzu i ich przeżyciach. Wiem, że to nie jest jedyna powieść, która wyszła spod pióra autorki i u nas była wydana, muszę poszukać i nadrobić, bo jeżeli pozostałe powieści są tak dobrze napisane, zarówno językowo, jak i fabularnie, to naprawdę będę żałowała, jak nie poczytam.
Naprawdę bardzo gorąco polecam! Przeczekajcie początek, bo może być ciężko się wciągnąć na początku.
Katarzyna Mastalerczyk