W miejskim lasku zostają odnalezione zwłoki młodej kobiety. Została brutalnie zamordowana i zgwałcona. Tuż obok ciała znaleziono kartkę niewyraźnym napisem – Odium, które nic nie mówi policjantom. Gdy Jan Bury, który zajmuje się śledztwem, przyjeżdża na miejsce zbrodni jest w szoku. Dodatkowo mężczyzna musi zmierzyć się ze swoimi prywatnymi problemami. Śledztwo jest trudne, poszlak brak, ale gdy zostają odnalezione kolejne zwłoki, komisarz wie, że ma do czynienia z seryjnym mordercą.
Na Odium Katarzyny Grzegrzółki moja dobra passa się skończyła. Zacznę od plusów, bo ta powieść to historia z potencjałem, ale bardzo niedopracowana. Widać, że to dopiero debiut autorki, która miała intrygujący pomysł, ale z wykonaniem było już gorzej. Jest to też książka dla fanów brutalnych zbrodni, bo w Odium bestialstwa jest dużo. Morderca zwłoki, które porzuca w lasku, traktuje z przerażającą nienawiścią; jakby wyżywał się na swoich ofiarach, nienawidził ich. Plusem jest również zakończenie – zaskakujące. Brnęłam w książkę dalej bo byłam ciekawa czy policjantom uda się odnaleźć sprawcę. I to by było na tyle.
Postacie, jakie zaprezentowała autorka są sztuczne, nienaturalne. Nie da się och określić jakimiś cechami charakteru, bo z ich wypowiedzi, zachowania czy nawet przemyśleń nie można tego wysnuć. Jedynie komisarza Burego nie mogłam znieść, bo był wręcz odpychający. Rozdziały prowadzone są w dwóch liniach czasowych – pierwsza to teraźniejszość, odnalezienie zwłok, śledztwo. Druga to przeszłość, podczas której czytelnik poznaje kobietę, Aśkę Sklaską, która, jak można się domyślić, jest zamordowaną kobietą.
Czy na pierwszej randce rozmawiacie o koledze, który zachorował na białaczkę, a później leciutko, na skrzydłach przechodzicie do milszych tematów? Nie wydaje mi się. Ale może ja się nie znam. Nie wiem na jaką bohaterkę chciała autorka wykreować Aśkę, ale jej się to nie udało. Co dalej? Sam zapis wydarzeń, rozmów, scen. Niektóre były rozwlekane w nieskończoność i nic nie wnosiły do akcji, a inne opisywane były tylko jednym zdaniem np. jedli i pili prawie do wieczora. Później robiło się ciemno, wiec przenieśli się do wnętrza. Artur rozpalił w kominku, dzięki czemu przyjemny nastrój dalej trwał. Grali w karty, scrabble i monopoly. Śmiali się przy tym jak małe dzieci. *
Po chwili leżenia w milczeniu w kocu wstali i poszli do kuchni. Zrobili wspólnie omlety, które ze smakiem zjedli. Potem popijali kawę i przyjaźnie dyskutowali (..). Po godzinie Artur się zebrał i pojechał do pracy. **
To tylko dwa fragmenty, bo nie zawsze miałam przy sobie znacznik albo telefon, żeby je zaznaczyć. Podczas lektury bardzo mnie taki zapis męczył. Nie podobało mi się, że natrętnego klienta autorka wciąż nazywała per Siwulec nie używając żadnych zamienników. Powtórzenia również nie ułatwiały lektury, ale irytowały. Bohaterowie wypowiadali się sztywno, sztucznie i nienaturalne, co mnie niesamowicie irytowało i znacznie utrudniało wciągniecie się w Odium.
Debiut Katarzyny Grzegrzółki to książka kiepska. Czasami czułam się jakbym czytała jakieś opko. Smutne jest to, że autorka miała bardzo dobry pomysł na fabułę, zbrodnię, ale wykonanie już jej nie poszło. Jednak, jeżeli pojawi się kolejna książka Katarzyny Grzegrzółki, to sięgnę po nią, aby zobaczyć, czy wypracowała sobie warsztat. Będę za to mocno trzymać kciuki.
Katarzyna Krasoń
1. Katarzyna Grzegrzółka Odium. Wydawnictwo Zysk i s-ka, 2019r. strona 128
2. Tamże, strona 117