Niemalże każda gałąź popkultury jest dla mnie interesująca. Z zapałem oglądam popularne filmy, z uwielbieniem odnajduję czas na czytanie bestsellerowych książek i nie unikam komiksów, zainteresowanie wzbudzają we mnie niektóre programy telewizyjne. W zasadzie radość z obcowania z kulturą masową psuje mi jedynie tzw. celebryctwo, które chcąc nie chcąc na wspomniany typ kultury również się składa. Za to fikcyjni superbohaterowie to jej wspaniały element, który fascynuje mnie od dawna. W moim domu komiksy królują na półkach na równi z książkami bowiem mąż jest komiksowym zapaleńcem, tak więc nawet jeśli nie każda ilustrowana historia mnie interesuje, to jednak większość z nich nie jest mi obca. Nie inaczej rzecz ma się z uniwersum Marvela, choć trudno jest być na bieżąco z każdą linią rzeczywistości i każdą alternatywną postacią danego bohatera. Wojna domowa to jeden z najciekawszych wątków w tym komiksowym świecie, nic więc dziwnego, że komiks ten jest jedną z najlepiej sprzedających się historii. Jeszcze niedawno na ekranach kin można było zobaczyć jej, dość luźną, ekranizację, a teraz czytelnicy dostali w swoje ręce jej powieściowy odpowiednik, któremu dużo bliżej do pierwowzoru.
Za powieść Wojna domowa odpowiada Stuart Moore – pisarz, redaktor książek, redaktor w DC Comics, czyli literacki człowiek orkiestra. Trzeba przyznać, że autor doskonale czuje komiksowy klimat, a tym samym bez kłopotu udało mu się oddać charakter ilustrowanej opowieści i przelać ją na papier w formie wymagającej nieco więcej treści, ale o tym za chwilę.
Grupa nastoletnich superbohaterów, zwana Nowymi Wojownikami, próbując zarobić i zyskać popularność postanawia nagrywać własne reality show, by na wizji rozprawiać się ze złoczyńcami. Nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem, jednak najnowsza akcja stanowczo przekracza ich możliwości, co kończy się totalną zagładą, nie tylko Nowych Wojowników, ale również niemal tysiąca mieszkańców miasta Stamford w stanie Connecticut. Jak można się domyślać rząd Stanów Zjednoczonych nie jest zadowolony z takiego obrotu spraw, a targany wyrzutami sumienia Tony Stark znajduje rozwiązanie dla sytuacji. Tak zostaje wprowadzona ustawa mająca na celu objęcie kontrolą herosów, ujawnienie ich tajnych tożsamości oraz zaprzęgnięcie niektórych z nich do pracy na rzecz rządu i społeczeństwa USA. Nie wszyscy metaludzie chcą się zarejestrować, przez co ich społeczność dzieli się na dwa obozy: jeden popierający z Iron Manem na czele, drugi to ruch oporu dowodzony przez Kapitana Amerykę. Każdy z nich ma swoje racje, a konsekwencje tej wojny będą dla niektórych miażdżące.
Powieść Wojna domowa jest dużo bardziej mroczna i ponura niż śmieszkujący na ekranie bohaterowie wersji kinowej. Lektura odsłania dużo więcej, szczególnie w warstwie emocjonalnej postaci – dzięki czemu konflikt rysuje się w nowych barwach, być może nawet dla tych, którzy znają dobrze komiks. Mnie samej, podczas lektury, przyszło do głowy kilka nowych przemyśleń, doszłam również do wniosku, że racja w przypadku argumentów obu stron naprawdę leży gdzieś pośrodku, i właśnie tego wyważenia zabrakło tak Iron Manowi, jak i Kapitanowi. Nadal bliżej mi do postawy Stevena Rogersa (Kapitana), ale powieść sprawiła, że nieco bardziej zrozumiałam Toniego – bo nie ukrywajmy, że cały ten konflikt to tak naprawdę walka między tymi, niesamowicie autorytarnymi, postaciami. Reszta Avengersów to pionki, które zresztą będą zmieniać strony, przeżywać rozterki i cierpieć w wyniku swoich wyborów.
Nie czarujmy się jednak, że Wojna domowa to coś więcej niż lektura przeznaczona dla masowego odbiorcy. To książka napisana bardzo sprawnie, trzymająca w napięciu, choć początkowo trudno mi było się w nią zagłębić, jednak każdy kolejny rozdział był ciekawszy i bardziej przystępny. Z całą pewnością nawet czytelnik, który nie zna zbyt dobrze komiksów Marvela będzie się dobrze bawił czytając tę powieść – jednak, moim zdaniem, jakieś pojęcie na temat tej historii oraz jej bohaterów musi posiadać. Inaczej będzie to dla niego trudna literacka wycieczka, pełna niezrozumiałych motywacji oraz bohaterów trudnych do ogarnięcia i zapamiętania.
Dzieło Moore\’a pozwala na poszerzenie perspektywy dotyczącej Wojny Bohaterów, a do jego plusów należy zaliczyć kilka zmian wprowadzonych przez pisarza do oryginalnej fabuły znanej z komiksu, także nawet zapaleńcy, którzy mają w małym palcu przebieg całego tego konfliktu, nie powinni czuć znużenia tą historią. Moim zdaniem to pozycja obowiązkowa z biblioteczce każdego miłośnika komiksów i popkultury jako takiej. Polecam.
Żaneta Fuzja Krawczugo