Niektóre powieści są na mojej liście do przeczytania od lat. Targowisko próżności miałam na tej liście od kilkunastu lat, nawet kupiłam sobie stare wydanie w dwóch tomach, leżało sobie na półce i czekało aż się zlituję. Trzeba było nowego wydania, żebym w końcu się za to wzięła, teraz będę mogła w końcu oglądnąć ekranizacje. Ta książka to klasyka, już sam tytuł wszedł do języka powszechnego. Tak, zwlekałam z lekturą, bo podświadomie czułam, że będę potrzebowała na nią więcej czasu, bo jest to powieść z gatunku tych, gdzie mniej liczy się akcja, a bardziej smakuje się opisy, docenia rysy charakterologiczne.
Powieść ma nie mieć głównego bohatera, w rzeczywistości głównie obserwujemy dwie kobiety. Rebeccę i Amelię. Poznajemy je w chwili, gdy opuszczają pensję dla dziewcząt. Obie są z dwóch światów, Amelia jest z zamożnej rodziny, na pensji była hołubiona, a Rebecca przyjęta została na pensję, gdzie miała uczyć młodsze dziewczęta. Amelia i Becky mają też różne charaktery, Amelia jest słodka i dobra, Becky nauczyła się bycia bezczelną, przebiegłą, bo wie, że za darmo nic nie ma, a utrzymać się trudno, zwłaszcza będąc kobietą. Amelia ma wyjść za mąż za człowieka, z którym zaręczono ją przed laty, Becky ma pracować jako guwernantka, a każdy wie, jak ciężka to była praca. Jednak wszystko się zmienia, także sytuacja, w której są dziewczyny, gdy Amelii ojciec nagle tracie fortunę, okazuje się, że dziewczyna nie ma tak wielu zalet, zaś Becky nie próżnuje i próbuje zmienić swoją sytuację materialną na jak najlepszą. Wszelkimi sposobami.
Na pierwszy rzut oka, książka może przerażać, ponad osiemset stron, niezbyt duża czcionka. Dużo czytania. Czy akcja się ślimaczy? Na pewno nie jest to książka sensacyjna, akcja tu nie gna na łeb na szyję, tutaj liczy się studium charakteru, opis społeczeństwa. Dla mnie to powieść pokazująca, za co kochamy wiktoriańskie powieści, za to, że napisano je z rozmachem, że diagnozują problemy, z jakimi borykała się epoka, że otwarcie pokazywała to, o czym raczej się nie mówiło. Nawet dziś mało kto otwarcie przyznaje się, do tego, że chce być bogaty, mało kto przyznaje się, że bierze pod uwagę status materialny potencjalnego partnera, a przecież większość osób tak robi. Prowadzimy grę, w której próbujemy ukryć nasz pragmatyzm, pod płaszczykiem pozorów.
Mnie ta książka zachwyciła, tym jak jest rozbudowana, jak dobrze się ją czyta, można się powoli delektować słowem i atmosferą. Bardzo polecam!
Katarzyna Mastalerczyk