Chyba każdy słyszał o Stevie Jobsie, czy jako o geniuszu, czy twórcy marki Apple. Wiele razy spotykałam się z jego wizerunkiem w mediach, jednak zupełnie nie zawracałam sobie głowy szukaniem niezależnych źródeł informacji. Dopiero po przeczytaniu tej książki zdałam sobie sprawę z tego, że wszystko, co wiedziałam do tej pory, było wyłącznie skrojonym na miarę komunikatem PR… równie prawdziwym i szczerym co cały marketing.
\”Nadgryzione jabłko\” to relacja, wspomnienia i refleksje Brennan Chrisann, wieloletniej partnerki Steva, matki dziecka, do którego bardzo długo się nie przyznawał. Przez wiele lat na jej temat powstało tysiące plotek, prasa drukowała pomówienia, a samej firmie Apple zależało na ukazywaniu jej w negatywnym świetle. Postanowiła zaprezentować wszystko ze swojego punktu widzenia, ujawnić szczegóły, które do tej pory były tematem złośliwych plotek.
Zanim jednak przejdziemy do analizy, dwie uwagi. Po pierwsze reklamowanie tego tytułu jako historii Jobsa jest jednak częściowo nadużyciem. \”Nadgryzione jabłko\” to przede wszystkim biografia Chrisann, owszem Steve stanowił ważny element jej życia, spędziła z nim naprawdę wiele czasu, w tym prawie całą młodość, jednak… to jest jej historia. Poznajemy jej rodzinę, młodość, poglądy, relacje z innymi ludźmi, fragmenty życia, w których Jobs w ogóle nie występuje, jak np. podróż do Indii. Co więcej, kiedy już się pojawia, prezentowany jest od zupełnie prywatnej perspektywy, jeśli więc szukacie czegoś na temat jego kariery to… nie ta książka. Dla mnie to nie jest problemem, nie widzę powodów, dla których jego biografia miałaby być bardziej wartościowa. Jednak wspominam o tym, bo tytuł może wprowadzać w błąd. Moim zdaniem jego treść książki lepiej by oddawało określenie \”W cieniu nadgryzionego jabłka\”.
Po drugie jest to relacja, jakby nie patrzeć, byłej partnerki, osoby, która może mieć (i ma) do niego wiele pretensji. Ich kontakty nie zawsze układały się dobrze, a znamy tylko jej perspektywę. Nie podchodziłabym do tej książki jako prawdy objawionej, raczej jako punkt widzenia. Uf… zastrzeżenia mamy już za sobą, pora opowiedzieć o tym, co możecie znaleźć w tym tytule.
Przede wszystkim \”Nadgryzione jabłko\” to świetne świadectwo czasów, pokolenia hipisów i pewnej epoki, z której Chris i Steve czerpali pełnymi garściami. Obydwoje byli niepokornymi osobami w zbuntowanych latach. Z pełną powagą i determinacją skupiali się na życiu duchowym, metafizyce, buddyzmie czy szukaniu drogi do oświecenia. Możemy więc zobaczyć zupełnie inny od obecnie promowanego sposób podchodzenia do rzeczywistości. Ale nie są to bynajmniej bezrefleksyjne pochwały określonego nurtu. Autora opowiada o swoim poszukiwaniu, ale też z pełną świadomością relacjonuje religijne nadużycia, opowiada o manipulacji wśród duchowych przywódców i nadziejach, które okazały się płonne. Wspomina zarówno blaski, jak i cienie przyjętego modelu, nic u niej nie jest do końca jednoznaczne, a sama podróż do Indii również nie była trasą rodem z przewodnika podróży.
To, jak tamte czasy były inne od obecnych, determinuje całą opowieść. Ale również rodzice, czy to Steva, czy Chris, spełniali w ich życiu odmienną rolę, sporo w tym było patologii czy nadużyć. To pozwoliło im rozwijać się na własną rękę, nie raz w błędnym kierunku.
Ale wróćmy do Jobsa, tak jak już wspomniałam, nie jest tematem całej książki, ale gdy już się pojawia, prezentowany jest od zupełnie innej strony. Można było się domyśleć, że wizerunek uśmiechniętego innowacyjnego biznesmena nie jest do końca prawdziwy. Jednak w tej książce prezentuje się jako ktoś zupełnie inny, nie tylko ekscentryczny, czy niepokojący, ale w pewnym sensie… psychopatyczny. Co z tego jest prawdą? Nie sposób tego ocenić, tak z pewnością postrzegała go Chris. Gdy zaczęłam szukać informacji na jego temat, okazało się, że nie była w tym poglądzie odosobniona. Steve naprawdę znalazł się na liście dziesięciu najgorszych szefów! Warto jednak mieć na uwadze, że spokojnie połowa książki to relacja z okresu wczesnej młodości. A kto w podczas dorastania nie miał głupich pomysłów, nie zachowywał się niewłaściwie, czy nie odwalał scen? Chris miała ze Stevem największy kontakt w do wieku dwudziestuparu lat. Potem ta relacja jest już urywkowa i nie tworzy spójnego obrazu.
Można jednak odnieść mylne wrażenie, że autorka opowiada tylko o swoich zarzutach. Owszem, nie ukrywa tego, co sprawiło jej ból. Jednak jej relacja jest też pełna uwielbienia i zachwytu. Od najmłodszych lat była zaintrygowana jego sposobem bycia, trochę jak ćma która leci do ognia. Mogła się spodziewać, że się sparzy, ale jednak jego geniusz i lotność umysłu nie pozwalały jej o nim zapomnieć. Do końca jego życia pozostali ze sobą związani, a duchowe poszukiwania z młodości ukształtowały ich w podobny sposób. Chris sprawia wrażenie jakby niezależnie od wszystkiego była nim zafascynowana i głęboko pragnęła jego akceptacji.
Jak już pewnie zauważyliście, nasza autorka to wolny duch i znalazło to swój wyraz również w sposobie narracji. Nie przepadam za autobiografiami, jednak ta została napisana w fascynujący sposób. Relacje z wydarzeń łączą się z przemyśleniami, a błędy z wnioskami. Nie istnieje czas i przestrzeń, opowieść tworzą liczne przeskoki, a wnioski nie raz następują wcześniej, niż bieg wydarzeń. Może zabrakło w tym wszystkim planu, zawiedzeni mogą być czytelnicy liczący na dokładny, chronologiczny zapis. Mnie się jednak ten sposób przedstawienia życia bardzo podobał, bo skupiał się na tym, co najważniejsze, najciekawsze i pomijał nudne fragmenty, standardowo przytaczane tylko dla porządku.
\”Nadgryzione jabłko\” czytało mi się naprawdę dobrze! Relacja Chris jest pełna emocji i opowiada o zupełnie obcych mi czasach i poglądach. Z zafascynowaniem śledziłam jej potok myśli, podróżowałam z hipisami, nie zgadzałam się z nimi i towarzyszyłam w duchowych poszukiwaniach. Nie wiem, jak dalece książka prezentuje prawdziwy wizerunek słynnego miliardera, ale bez wątpienia jest to ciekawa perspektywa, nawet jeśli w całości subiektywna.
Dominika Róg-Górecka