Uwielbiam książki w stylu Dana Browna, więc gdy tylko pojawiła się okazja przeczytania powieści z wątkiem dawno zaginionego skarbu, przyjęłam ją z otwartymi ramionami. \”Atlantycka konspiracja\” Macieja Makarewicza stawia pod znakiem zapytania znaną każdemu historię świata. Być może odkrycie spisków minionych władców zmieni losy przeszłości?
Rory Fallon – główny bohater – pasjonuje się starodawnymi mapami i wciąż dąży do zdobycia jak największej wiedzy na temat kartografii. Pewnego dnia odsłuchuje dosyć osobliwą wiadomość od dawnego znajomego dom Joao. Rory wpada w wir portugalskich intryg, za którymi kryje się zaginiony skarb templariuszy oraz słynna mapa Padrao Real, która może zmienić bieg historii i granice współczesnych państw.
Przyznam szczerze, że opis książki wydawał mi się bardziej fascynujący, niż jest ona w istocie. Długo zajęło mi wciągnięcie się w lekturę, ponieważ początkowo akcja przeskakuje pomiędzy bohaterami. W dodatku ciężko ich rozróżniać – nie dzieje się z nimi nic na tyle charakterystycznego, żeby zapamiętać kto jest kim, a postaci jest stosunkowo wiele. Autor od razu rzuca nas na głęboką wodę, jeśli chodzi o ilość informacji do przyswojenia.
Sami bohaterowie są dosyć różnorodni i moim zdaniem dobrze nakreśleni. Choć postać samego Joao była lekko naciągana, reszcie nie mam nic do zarzucenia. Dziwił mnie jedynie fakt, jak szybko Rory, wraz ze swoją współpracownicą z przypadku Aną, rozwiązują zagadki i wpadają na kolejne tropy. Nawet najbardziej sprytny człowiek i najsprawniejszy umysł musi się zatrzymać w którymś momencie, w szczególności, że główny bohater jest z pochodzenia Australijczykiem, więc nie mówi płynnie w języku portugalskim, co stanowi niemały problem. A jednak udaje mu się wszystko doskonale zrozumieć mimo początkowo opisywanych problemów lingwistycznych…
Niestety nie dość, że książka przez dłuższy czas nie mogła mnie wciągnąć, to jeszcze naprawdę interesująca zaczęła być dopiero około 250 strony. Co gorsze, pod koniec również opuściło mnie zainteresowanie działaniami bohaterów. Przede wszystkim w powieści dużo jest historii i ważnych faktów. Naprawdę chylę czoła przed autorem za znajomość tylu zagadnień, które wiernie opisywał w swoim dziele. Wiem też, że bez tego fabuła byłaby mało wiarygodna i być może mniej wymagająca. Jednak mnie to nie przekonało tak do końca.
Sama fabuła jest bardzo ciekawa. Z czystym sumieniem mogę nawet powiedzieć, że przypomina to dzieła wspomnianego wyżej Dana Browna, z własnym dla polskiego autora, unikatowym stylem, który bardzo przypadł mi do gustu. \”Atlantycka konspiracja\” nie jest ciężką powieścią. W słowach czuć lekkość pióra i znajomość opisywanych tematów oraz miejsc. Narracja przeprowadzona jest w świetny sposób, więc pod względem technicznym nie ma na co narzekać.
Podobała mi się jeszcze jedna, niespotykana na co dzień kwestia. Autor pokusił się o opisywanie przeżyć nie tylko głównej części postaci, ale także zobaczyliśmy, co w duszy gra drugoplanowemu najemnemu zbirowi. Nie dość, że jest to poboczna postać, to w dodatku nie jest on prowodyrem przedsięwzięć. W taki sposób mogliśmy mieć kilka wglądów na aktualny stan rzeczy.
Mimo, że książka nie zadowoliła mnie w pełni, wiem że jeśli spotkam kolejną powieść tego autora, to na pewno zechcę ją przeczytać. Nie uważam, że książka jest zła, ale trochę się przy niej męczyłam. \”Atlantycka konspiracja\” z pewnością dotrze w większym stopniu do osób, które interesują się historią, kartografią albo legendarnymi zaginionymi skarbami.
Anita Szynal