Przepiękna, wzruszająca, zmuszająca do myślenia powieść. Pierwszy raz zetknęłam się z Mitch\’em Albomem przy książce \”Zaklinacz czasu\”. Pamiętam jak bardzo mi się podobała i jak bardzo poruszyła. Mitch Albom kojarzy mi się niejako z Eric Emmanuelem Schmidt\’em. Obaj panowie snują opowieści, które łapią czytelnika za samo gardło, zmuszają do głębokiej refleksji i wypruwają z wszelkich sił witalnych za co czytelnik dziękuje z wielkim uśmiechem na twarzy.
Zabrzmię teraz jak świadek jechowy, ale czy zastanawialiście się kiedykolwiek co dzieje się z człowiekiem po śmierci? Zastanawialiście się, co może się z nami dziać? Na kogo się natkniemy? Gdzie pójdziemy? Czy kogoś spotkamy? Co nas czeka? Mitch Albom snuje opowieść o tym, że każdy z nas, po swojej śmierci, spotyka pięć osób, z którymi nasze losy były związane na ziemi. Przekonujemy się wtedy, że nie bez powodu te osoby pojawiły się w naszych życiach. I chociaż czasem tego powodu nie rozumiemy, to po to jest niebo – mamy zrozumieć sens życia na ziemi.
\”Śmierć, zabierając kogoś, jednocześnie oszczędza kogoś innego, i w tej niewielkiej przestrzeni między byciem zabranym a byciem oszczędzonym, życia się wymieniają.\”
Książka opowiada historię Eddiego – starszego mężczyzny pracującego w wesołym miasteczku jako obsługa techniczna. Pewnego dnia, dochodzi do awarii maszyny. Eddie próbuje uratować dziewczynkę, która stanęła na drodze wagonika przez co sam tragicznie umiera. Dostaje się do nieba, w którym spotyka pięc osób, które pojawiły się w jego życiu w różnych jego okresach i na nie wpłynęły, albo to Eddie wpłynął na ich życie. Każda z tych osób skłoni Eddiego do przemyśleń i nauczy go jednej rzeczy, która ma pomóc zrozumieć mu sens jego życia na ziemi. W ten sposób Eddie ma móc pogodzić się ze sobą.
Dużym plusem tego tytułu jest wyzbycie się jakichkolwiek dogmatów, którejkolwiek religii. Nie mamy tutaj Boga, choć wspominana jest jego obecność, nie ma aniołów, ani innych bytów. Znajdujemy się w czymś w rodzaju czyśćca? Nie wiem jak to ująć. W każdym razie otoczenia zmienia się z każdą spotkaną osobą a Eddie przeżywa niektóre wydarzenia ze swojego życia raz jeszcze, poznają perspektywę osoby, z którą ma przyjemność rozmawiać. Podoba mi się motyw tego, że pierwszą rzeczą po naszej śmierci, jest zrozumienie naszego ludzkiego życia. Tak wiele osób zmaga się ze znalezieniem sensu swojego życia – według wizji autora jest to pierwszy krok do zaznania spokoju.
Dla osób wielce religijnych wizja nieba wykreowanego przez autora może nie być akceptowalna. Mitch Albom wielokrotnie podkreśla, że niebo jest jedynie projekcją nieba każdej spotykanej osoby. Stąd też razem z Eddiem przenosimy się zarówno do wesołego miasteczka, na pole wojenne, czy stadion wyścigów konnych. Sama nie miałam problemu z akceptacją tak przedstawionej wizji. Wręcz bardzo podobała mi się wizja tego, że każdy z nas, ma po śmierci swoją wizję nieba i nie lądujemy wszyscy w pięknym ogrodzie, w którym wszystkiego jest pod dostatkiem. Jednocześnie ta wizja pięknego świata zderzona jest z bolesnymi wydarzeniami z życia Eddiego i jego rozmówców, którzy w kilka sekund potrafią zetrzeć błogi uśmiech z twarzy czytelnika. Niektóre poruszane tematy były trudne i bolesne dla Eddiego a wzruszające dla mnie, jako czytelnika. I to jest ta wartość książki, którą dostrzegłam. Nie ma wymuskanego obrazu świętego. Mamy normalnego człowieka, który popełniał przeróżne błędy w swoim życiu. Zarówno te, których był świadom, jak i takie, o których dowiedział się po śmierci. Człowieka, który trafia do nieba i zmierza się ze swoim życiem próbując zyskać spokój.
No właśnie… to jest moc tej książki. Zestawienie bardzo prostych wartości z tym, że jesteśmy ludźmi i popełniamy błędy. 216 stron, które składają się na \”Pięć osób, które spotykamy w niebie\” to nie historia życia po śmierci a historia zderzenia się ze swoim życiem na ziemi, tyle że po śmierci. Magiczna książka, która w 2003 roku otrzymała swoją filmową adaptację. Niedawno premierę miała swego rodzaju kontynuacja – \”Kolejna osoba, którą spotykamy w niebie\” – której recenzji możecie spodziewać się niebawem. A ja mam nadzieję, że będzie równie dobra co ten tytuł. Bardzo mocno polecam \”Pięć osób, które spotykamy w niebie\” – tym bardziej, jeżeli zetknęliście się już z Albomem i podoba Wam się to, w jaki sposób tworzy.
Paulina Chmielewska