\”Treblinka 43. Bunt w fabryce śmierci\” Michała Wójcika opowiada historię swoistej rebelii, do jakiej doszło w obozie koncentracyjnym Treblinka w sierpniu 1943 roku. Autor skupia się tu jednak nie tylko na samym momencie buntu, a swoją opowieść rozlewa na czas przed i po tych wydarzeniach. Sięga początków obozu, charakteryzuje kadry obozowe, relacje panujące między więźniami i ich oprawcami, przytacza anegdoty i fragmenty wydarzeń, którymi obrazuje obozową rzeczywistość i panujące tam nastroje. Relacjonuje przygotowania do wystąpienia przeciw władzom Treblinki, a także sam bunt i ucieczkę więźniów. Książka ciekawa, acz nie bez istotnych wad.
Pierwsza część książki skupiona jest na obozowych przeżyciach więźniów Treblinki. Poszczególne punkty przedstawiają sytuację i zasady panujące w obozie. Dużo tu indywidualnych wspomnień, przejmujących świadectw. Wszystko to jest opisane w sposób dość spektakularny, publicystyczny, ale powierzchowny. Autor nastawił się na efekt, emocje, wrażenia literackie w końcu. Poetyzuje nieco i wzmaga pewien dramatyzm opisywanych sytuacji, podczas lektury odniosłam jednak wrażenie, że coś z realizmu zatraciło się w tej narracji.
W następnej części książki autor przechodzi do opowieści o narastającym sprzeciwie. Wskazuje na przełomowe momenty w przeżyciach więźniów, które skłoniły ich do podjęcia decyzji o buncie. Takich sytuacji przełomowych opisuje kilka, wyciągając je ze wspomnień uczestników buntu. Ta część również epatuje pewnym rodzajem dramatyzmu, acz tutaj ten sposób opowiadania można przypisać chęci uwypuklenia pewnych aspektów psychologiczne takich decyzji.
Główny trzon książki skupia się na buncie więźniów i przygotowaniach do niego. Tutaj autor mierzy się z dwiema wersjami wydarzeń. Według jednej z nich więźniowie sami postarali się o broń i zorganizowali wystąpienie zbrojne, według drugiej w buncie więźniów mieli swój udział żołnierze polskiego podziemia. Pierwsza wersja wydarzeń bazuje na wspomnieniach kilku więźniów, druga ? na zeznaniach kilku członków AK, przedstawionych w opracowaniach Jana Gozdawy-Gołębiowskiego. Nie podejmuję się rozstrzygać, która wersja jest prawdziwa, gdyż obie zdają się bazować głównie na relacjach świadków i uczestników, a ja nie posiadam dodatkowej wiedzy, która pozwoliłaby mi na ferowanie wyroku w tej sprawie. Autor również nie posiłkuje się takimi źródłami. Niemniej tutaj zaczyna się coś naprawdę brzydkiego. Polemika i przeciwstawianie sobie różnych wersji wydarzeń jest jak najbardziej uzasadniona, zwłaszcza w przypadku dużych rozbieżności w relacjach świadków. Do tego nie mam zastrzeżeń. W historii liczy się prawda, nie mit. Zastrzeżenia mam do sposobu, w jaki to autor to robi.
Jak wspomniałam źródłami informacji w przypadku tej publikacji są głównie relacje światków, a te się różnią. Pojawił się zatem dylemat, czyjej pamięci wierzyć. Autor zdaje się nie mieć takiego dylematu, od razu wie komu wierzyć. I to nie jest problemem w tym przypadku. Problemem jest to jak Michał Wójcik dowodzi swojej opinii. Autor bardzo nierówno traktuje relacje jedne sprawdzając bardzo dokładnie, inne pozostawia bez komentarza, uznając za fakt. W konfrontacji źródeł jest stronniczy, choć nieustannie powtarza, iż nie jest to \”słowo przeciw słowu\”. Choć przyznaje nieścisłości w relacjach zarówno więźniów Treblinki, jak i polskich żołnierzy, odmiennie traktuje je w przypadku obu tych grup. Przykre wrażenie pozostawia również drwiący i cyniczny ton wówczas, gdy pisze o intencjach Polaków, nie pozostawiając wątpliwości, co o nich sądzi. Nie tylko w odniesieniu do polskiego podziemia, ale również do ludności cywilnej. Takie podejście bardzo zniechęca do lektury i w rezultacie – choćby jakiś argument autora wydawał się całkiem sensowny – sprawia, że przeczytanym słowom trudno ufać. Manipulacje i uprzedzenia są zbyt wyraźne.
\”Treblinka\” to pod pewnymi względami emocjonująca lektura. Nie jest to jednak książka historyczna, a dziełko publicystyczne, przedstawiające osobiste rozważania autora nad fragmentem historii. Oparta jest głównie na wspomnieniach, niewiele tu znajdziemy informacji bazujących na dokumentach historycznych. Książka zawiera fragmenty wspomnień i relacji istotnych dla pamięci tamtych czasów, acz jest niepełna, wymaga szczegółowej analizy i badań historycznych przeprowadzonych z dystansem. Aby dowiedzieć się co tak naprawdę wydarzyło się wówczas w Treblince, książka Michała Wójcika nie wystarczy. Osobiście po lekturze mam mieszane uczucia, spośród których najwyraźniej przebija niesmak. Nie sądzę, bym umiała rozstrzygnąć jak naprawdę przebiegały przygotowania do ucieczki więźniów, jak przebiegały wydarzenia owego dnia, ani skąd się wzięły rozbieżności w relacjach świadków. Polecam tematykę, tej książki jednak polecić z czystym sumieniem nie mogę.
Iwona Ladzińska