\”Nie dotykać!\” ? hasło, które powinno znaleźć się w każdym sklepie w dziale z ciastkami. Ach, ileż razy ciśnienie mi skacze, jak widzę panie w Biedronce, które muszą obmacać (bez foliowych rękawiczek oczywiście) wszystkie ciastka, zanim wybiorą jedno. Ile osób przed nimi zrobiło to samo? Czego wcześniej dotykały? Ile bakterii zjemy wraz z naszym ciastkiem?
Dlatego zmieniłam piekarnię.
Tylko dlaczego wspominam o ciastkach z marketu w recenzji książki?
Wyobraźcie sobie Emily.
Emily od najmłodszych lat powtarzała sobie, że nie wszystko w życiu można mieć. Na wszystko trzeba sobie zapracować, a cheat day to wyjątek od reguły, nie odwrotnie. Na przystojniaku ze szkolnej ławki dawno nakleiła kartkę z napisem: \”Nie dotykać\” i zamieniła macanie faceta na pracę rękami przy tworzeniu sztuki. Gdy otrzymuje list z Paryża, czuje, że niedługo, dzięki wymarzonym studiom, może otworzyć nowy rozdział w swoim życiu.
Ryan zaś jest szefem. Prowadzi sieć piekarni i właśnie szykuje się na Halloween. Potrzebuje artystki, która pomoże mu w przygotowaniach. Gdy niespodziewanie spotyka Emily (tylko, kurczę, czemu wydaje się taka znajoma?), decyduje się na współpracę. Jedno prowadzi do drugiego, banan ciągnie do wisienki… ale czy powstanie babeczka?
Nie będę się już z tym kryć, gdyż po Penelope Bloom niczego innego się nie spodziewałam – znowu udało jej się mnie rozbawić i skutecznie poprawić humor. Między bohaterami iskrzy, chemia i fizyka szaleją, ale temperaturę obniżają (tylko chwilowo!) ich wspomnienia z przeszłości. On ma dość związków i obawia się kolejnego zawodu. Ona woli skupić się na spełnianiu marzenia w Paryżu. Nie potrafią jednak oprzeć się wzajemnemu przyciąganiu i temu dziwnemu uczuciu w podbrzuszu, gdy znów się spotykają.
Skłamałabym jednak, mówiąc, że książka w pełni spełniła moje oczekiwania. Zdecydowanie nie pobiła drugiego tomu, który moim zdaniem jest największą perełką tej serii i już dawno żadna książka nie rozśmieszyła mnie aż tak jak historia Williama i Hailey z \”Jej wisienek\”. W \”Jego babeczce\” pojawiło się już trochę więcej powagi, być może trochę dramatu i więcej dylematów, przez co powieść nie była już tak stuprocentowo lekka i w stylu lektur guilty pleasure. Wciąż jednak spełnia swoją rolę jako dobry odmóżdżacz i lektura na leniwy wieczór, kiedy szukamy czegoś krótkiego, zabawnego i niewymagającego siedzenia jak na szpilkach przy thrillerze ani wyjątkowego myślenia nad śledztwem z kryminału.
Ach, i warto wspomnieć – przynajmniej dla mnie było to ważne – że fani poprzednich dwóch części dostaną w trójce małe smaczki!
Nie powiem więc Wam, byście nie dotykali tej książki. Polecę raczej, byście nie zdziwili się, że tom trzeci nie jest aż tak zabawny jak dwa wcześniejsze. Po prostu tutaj autorka dodała nieco więcej historii i zdobytych przez bohaterów doświadczeń, które ukształtowały ich w pewien sposób. Wciąż warto sięgnąć – po nią i resztę serii. Lektura krótka, przyjemna, zabawna, niewymagająca myślenia… A do tego te wymowne okładki!
Natalia Pych