W Polsce świetnie się ma stereotyp, jakoby USA to była ziemia obiecana, kraj gdzie płynie mleko i miód, a drzewa owocują sztabkami złota. To opowiadali krewni, to widzimy w filmach. Ogromne domy, wielkie auta, bogactwo i wytworność. Tymczasem coraz więcej ukazuje się książek, które pokazują, że tam też jest bieda i to wielka. Najpierw była Elegia dla bidoków, teraz Wydawnictwo Marginesy oddaje do naszych rąk reportaż o eksmisjach, bezdomności. Dzięki tej książce zrozumiecie sporo aluzji z filmów, np. Jedna z bohaterek serialu Chirurdzy – Izzie, mieszkała na osiedlu przyczep kempingowych. Zrozumiecie, o co chodzi z bankami żywności, kaucją i życiem na walizkach. Jedno jest pewne, książka fest przygnębia, Stany Zjednoczone, światowe Imperium, co rości sobie pretensje do pokazywania całemu światu jak żyć, ma takie problemy na własnym podwórku.
Matthew Desmond bierze na tapet temat eksmisji, bezdomności i zadłużania się z powodu niebotycznie wysokiego czynszu. Ludzie popadają w te finansowe tarapaty z różnych powodów, ale później jest to spirala, z której ciężko się wydostać. Otóż zasiłki zasadniczo nie wzrosły, a ceny mieszkań poszybowały w górę. Dziś wiele osób mieszka w mieszkaniu, za które czynsz to 80% dochodu. Wyobraźcie sobie, że zarabiacie dwa tysiące, a za mieszkanie płacicie 1600 zł. Wyżyć za czterysta złotych? No i właśnie jeden niespodziewany wydatek sprawia, że ta chybotliwa konstrukcja leci. Autor przedstawia ludzi, którzy wynajmują innym mieszkania i starają się utrzymać siebie i manewrować między nierzetelnymi lokatorami, inspektorami budowlanymi, jak również poznamy tych, których już eksmitowano, jak to się stało?
Przywykliśmy do krytykowania polskiego systemu socjalnego, tymczasem w Ameryce to prawdziwa patologia, brak adwokata z urzędu w sprawach o eksmisję? Serio? Z drugiej strony zawsze przy okazji spraw o eksmisję i spraw nawet z tej książki miałam ambiwalentne uczucia, bo tak naprawdę, jeżeli ktoś nie płaci czynszu, dewastuje mieszkanie, dlaczego ktoś ma go trzymać? Z drugiej strony, gdy czytamy o starszej kobiecie, czy matce z dziećmi wyrzucanymi z domu, to jednak serce drgnie. Mnie to serce drgnęło najbardziej, jak czytałam o małym kotku. Wtedy znielubiłam matkę całkowicie.
Co jest największym walorem tej książki to po pierwsze autentyczne historie, raz, że autor pochodzi z rodziny, która doświadczyła eksmisji, a dwa, zbierał te historie, które opisuje sam. Stawia wyraźne postulaty, pokazuje, gdzie jest problem, dodatkowo w książce mamy mnóstwo przypisów, co pozwoli nam zrozumieć amerykański system mieszkaniowy Wbiła mnie ta książka w ziemię. Przygnębiła, no jednak wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.
Katarzyna Mastalerczyk