– I pamiętaj o swoim sercu.
– Mam pamiętać, żeby nie dać go sobie złamać? […]
– Pamiętać, żeby czasem dać mu dojść do głosu. […] W przeciwnym razie po co je właściwie mieć?*
Poczuć coś do kogoś można w każdej chwili i miejscu. Czasem nawet w najmniej odpowiednim momencie, gdy nie jest się na miłość gotowym, gdy zbyt wiele rzeczy jest przeciwko niej i gdy samemu się ją wypiera ze świadomości, by chronić swoje serce lub tych, których nie chcemy stracić lub ranić.
Clara jest świeżo upieczoną studentką, która już za parę dni zaczyna pracę. Pierw jednak udaje się na przyjęcie dla absolwentów, a tam spotyka intrygującego i tajemniczego mężczyznę, który namiętnie ją całuje i znika. Jak się później okazuje, ten nieznajomy jest księciem Aleksandrem, który również nie potrafi o niej zapomnieć, ale może zaoferować jej tylko seks. Clara wyczuwa, że jest on bardzo niebezpieczny i chce z nim zerwać kontakt, ale Aleksander zawsze dostaje to, czego chce. Jak potoczą się ich losy?
Kochanka księcia sporo czasu musiała przeleżeć na półce, nim po nią sięgnęłam. Początkowo byłam tym tytułem bardzo zaintrygowana, jednak z czasem ten zapał mi mijał i wręcz omijałam go wzrokiem za każdym razem. Kiedyś jednak musiał nadejść ten czas i oto mam w końcu książkę za sobą. Jakie są moje wrażenia?
Geneva Lee nie zaskakuje w tej powieści niczym nowym, a nawet śmiało mogę napisać, że bazuje ona na Greyu, tworząc tylko jego królewską wersję, z innymi dramatami i problemami, ale jednak nie da się nie zauważyć podobieństwa tych dwóch historii. Plusem jest to, że Kochanka księcia jest dużo lepsza pod względem językowym i stylistycznym niż Szary. No i bardzo szybko się ją czyta. Tylko że to chyba jedyne pozytywne aspekty tej powieści. Fabuła jest przewidywalna, przeładowana schematami i – co gorsza – brakuje w niej uczuć. To znaczy, niby są, ale jakoś ja ich nie czułam. Wiem, że to erotyk i trudno w tym gatunku o coś nowego, jednak przeczytałam już wiele książek i wiem, że czasem wystarczy odpowiednio przekazać emocje, by schematy nie drażniły. Przeszkadza też fakt, że tak naprawdę nic ciekawego się tutaj nie dzieje, brak jakichś wątków, które mogłyby wzbudzić zainteresowanie.
Zarzut mam również do charakterystyki postaci. Są strasznie nijacy i pozbawieni realności. Trudno jest cokolwiek o nich napisać oprócz tego, co zazwyczaj – on bogaty i piękny, zawsze otrzymuje to, czego pragnie, a Ona ładna i mądra, ale widząc Aleksandra, jej mózg przestaje chyba pracować. Drażni także fakt, że żadne z nich nie pamięta, co to jest dialog i jak powinny rozmawiać dorosłe osoby.
Kochanka księcia mnie może i nie rozczarowała, bo gdzieś w podświadomości byłam nastawiona na taki obrót sprawy, ale pozostawiła po sobie duży niedosyt. Historia miała duży potencjał, ale został on zmarnowany. Trochę szkoda. Nie zżyłam się z bohaterami, nie potrafiłam wczuć się w bieg wydarzeń czy odnieść jakoś do tego, co ich kiedyś spotkało. Tę powieść pochłania się ekspresowo, ale równie szybko się o niej zapomina. Kiedyś nie potrafiłam porzucić serii w połowie, teraz bez żalu stwierdzam, że po kontynuację nie sięgnę.
Polecić tego tytułu nie mogę, ale odradzić też mi nie wypada, bo Kochanka księcia ma również swoich fanów. Sami zdecydujecie czy dacie szansę Geneva Lee i jej pierwszemu tomowi serii.
Irena Bujak