\”Świt legend\” to druga pozycja Wydawnictwa AlterNatywne, z jaką miałam do czynienia. Pierwszą z nich była \”Bitwa o nonsens\” i nie mam z nią związanych nadzwyczaj miłych wspomnień. Można wręcz powiedzieć, że mi się nie podobała. Po kolejną książkę zdecydowałam się sięgnąć przede wszystkim dlatego, że skusił mnie opis oraz to, że pozycja nie jest obszerna – posiada jedynie około 200 stron, więc w przypadku, gdyby mi się nie spodobała, nie męczyłabym się z nią długo. A jak wyszło w praktyce?
Przez lasy Dziedzictwa podąża przeklęty bard, który swój \”krzyż\” może przekazać jedynie poprzez opowieść. Warunkiem jest to, aby słuchacz spał, a opowieść została dokończona. Pewnego dnia w danych lasach pojawia się trójka złodziei. Natrafiają oni na barda, który rozpoczyna opowieść. Czy tym razem klątwa zostanie przekazana? Jaką opowieść przekazuje przeklęty i jaki jest jej finał?
Po pierwszych kilkunastu, może kilkudziesięciu stronach książki miałam wrażenie, że to kolejny przysłowiowy odgrzewany kotlet. Przeklęta postać, która stara się oddać swój ciężar, opowieść, która zmienia losy bohaterów – cóż za oklepany temat. Ale czyż znane schematy nie budzą największego zainteresowania?
Z pewnością mogę stwierdzić, że Mariusz Walczak miał pomysł na tę książkę. I choć spotkałam się już z podobnymi motywami, to on zrobił to zupełnie inaczej. Można określić, że książka była nieoczywiście oczywista. Sama fabuła może nie trzyma w napięciu jak thriller i nie mrozi krwi w żyłach, jak horror, ale ma w sobie to coś. Ujęła mnie z całą pewnością prostota opowieści połączona z pięknym językiem, jakiego używał autor. Słownictwo jest bardziej wyszukane, niż w większości książek z gatunku, a jednakowo nie męczy, co zasługuje na ogromny plus.
Co do postaci – nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Poza tym, że sam bard wydawał mi się postacią lekko naciąganą, to nie mogę w pełni tego stwierdzić, bo nie mogłam go poznać bliżej przez tak krótki czas. To samo tyczy się reszty bohaterów – w ciągu 200 stron ciężko ich poznać, ale nie mam im nic szczególnego do zarzucenia. Świat przedstawiony wydaje się być prawidłowo skonstruowany, a przynajmniej na tyle, żeby prawidłowo wczuć się w klimat powieści. Całość oceniam więc na plus.
Jeśli chodzi o samą okładkę, to również nie mogę powiedzieć nic złego na jej temat. Główny motyw nawiązuje zarówno do treści książki, jak i do innych klasyków. Mnie na przykład przywodzi na myśl Hobbita oraz Władcę Pierścieni. Możliwe, że jest to swojego rodzaju chwyt marketingowy, ale zupełnie niegroźny i ładnie wkomponowany.
Książka nie jest tylko poprawna, ale zdecydowanie przyjemnie spędza się przy niej czas. Można ją uznać za lekki i krótki przerywnik między cięższą literaturą. \”Świt legend\” ma w sobie zdecydowany potencjał i serdecznie polecam tę pozycję osobom lubującym się w literaturze fantastycznej. Mimo, że całość może nie wyrywa z butów, to zasługuje na uwagę i solidną ocenę.
Anita Szynal