W okolicy listopada-grudnia spora część populacji zaczyna oglądać świąteczne filmy i czytać książki o tematyce bożonarodzeniowej. To całkiem naturalne, podobnie jak fakt, że twórcy i wydawcy odpowiadają na to zapotrzebowanie wzmożoną produkcją dzieł w świątecznym klimacie. Jednym z takich utworów są \”Szepty gwiazd\” autorstwa Anny Łajkowskiej. Wydana pierwotnie przed pięciu laty w wydawnictwie Damidos, powieść ukazała się ponownie, tym razem pod szyldem oficyny Dragon. Czy to dobrze dla rynku tekstów świątecznych? Przekonajmy się!
\”Szepty gwiazd\” to historia utrzymana w dość ścisłej, wypracowanej przez bożonarodzeniowe obyczajówki (zarówno książkowe, jak i filmowe) konwencji. Oto kilka rodzin, kilka par, kilka samotnych osób szykuje się do świąt Bożego Narodzenia. Każde z nich ma swoje problemy. Grażyna marzy o powrocie na uczelnię, ale jej mąż wolałby, żeby żona była typową kurą domową i zajmowała się dzieckiem, sprzątaniem, ustaloną od lat rutyną. Agata po rozstaniu z mężem ma problemy z synem – nie tylko wychowawcze, ale też zdrowotne – a na dodatek wyniki badań jej matki są co najmniej niepokojące. Jacek, do niedawna jeszcze małżonek Agaty, miota się między pisarską karierą, pracą na uczelni i związkiem z Joasią, która kocha go prawdziwie, płomiennie i mocno… i chyba nieco za mocno. Pracujący z Agatą Witek, jej dawna miłość, oczekuje narodzin kolejnego dziecka i zastanawia się, czy lekarze słusznie przewidują, że potomek od pierwszych chwil życia będzie chory. A to tylko niektórzy bohaterowie i ich grudniowe rozterki, z którymi przyjdzie się zmierzyć losowi. Pytanie tylko, czy poplątane historie przedstawionych postaci da się w ogóle rozplątać, nim na niebie zabłyśnie pierwsza gwiazdka.
Po lekturze mam mieszane uczucia. Z jednej strony \”Szepty gwiazd\” to powieść lekka w czytaniu, i to mimo ciężkiej niekiedy tematyki, a takie teksty to bardzo miłe urozmaicenie długich jesienno-zimowych wieczorów. Książka stylistycznie jest spleciona całkiem zgrabnie, bohaterów da się lubić i da się przejąć ich losami… Z drugiej strony nie mogę się oprzeć wrażeniu, że autorka fabuły nie przemyślała i pisała, co jej przyszło do głowy, na bieżąco aktualizując, dodając i ucinając wątki. Znikąd pojawia się Dawna Dziewczyna Jacka, przychodzi i odchodzi jak kometa. Z tejże samej nicości wyłania się wątek Karusi, tak ważny dla powieści w ostatecznym rozrachunku, a wprowadzony stanowczo zbyt późno, jakby autorka nagle zdała sobie sprawę, że potrzebuje spoiwa historii i w pośpiechu dodała kilka scen uzasadniających wielkie entree Karusi. Wątki większości bohaterów, nawet tych głównych, pozostają niedomknięte i chaotyczne. Bardzo brakuje mi wyjaśnienia jednej z bożonarodzeniowych scenek, tak oderwanej od całej reszty, że nie wiem nawet, jak przypiąć tego bohatera do pozostałych. Nie ma wyjaśnienia, co się stało z Michałem-Milanem (swoją drogą, nie wzgardziłabym również krótką choćby opowieścią o genezie jego podwójnego imienia). Zamiast tych wyjaśnień pojawiają się za to notatki, ni to \”recenzje\”, ni to komentarze do powieści… jej bohaterów. I one już konfundują mnie całkowicie. Nie wiem, czemu miały służyć. Domyślam się, że była to próba dodania powieści głębi i polifoniczności, ale kompletnie nieudana. Postacie właściwie powtarzają, wszystkie bez wyjątku, te same banały, ani trochę nie wzbogacając ani swoich osobowości, ani kulis historii. Wypadło infantylnie i nudno.
Na pewno \”Szepty gwiazd\” można przeczytać na fali bożonarodzeniowego szaleństwa. Lektura obowiązkowa to jednak z pewnością nie jest.
Joanna Krystyna Radosz