Piszę tę recenzję, słuchając najnowszego odcinka Mamy Lamy na Youtubie – moje tegoroczne odkrycie i wielka miłość od pierwszego odcinka. Nic dziwnego, że książkę pragnęłam przeczytać. Jak zobaczyłam ją w zapowiedziach na stronie wydawnictwa, to aż pisnęłam. Obok ekscytacji pojawiły się pytania i wątpliwości – czy słowa pisane tak samo wciągną mnie jak odcinki? Czy nie będę mogła oderwać?
Mama Lama, czyli macierzyństwo i inne przypadłości życiowe to książka autorstwa Anny Weber i Aleksandry Woźniak. Jeszcze nie znacie tych pań? Musicie to szybko nadrobić. Jeżeli oglądaliście filmy i chcecie dowiedzieć się, czy warto zakupić książkę, to dobrze trafiliście. Bo w poniższych akapitach będę wychwalać, zachwalać, opowiadać o czym jest i dlaczego warto. Jesteście na to gotowi?
Będąc w ciąży z moim jedynakiem, miałam w głowie idealny obraz macierzyństwa – mam czas dla siebie, na swoje hobby, jestem zadbana, wyspana, mam ugotowany pyszny obiad. Cóż, jak można się domyślić, życie mnie poturbowało. Czułam się złą mamą. Brakowało mi kogoś, kto by przy mnie usiadł i porozmawiał. Powiedział \”walcz\”. Brakowało mi kogoś, kto już w ciąży ze mną porozmawia o wszystkim tym, co mnie czeka. Ze strony medycznej jestem wyedukowana bardzo dobrze, wiedziałam, czego mogę się spodziewać, i o ile poród mnie nie zaskoczył, to okazało się, że moja wiedza nijak się miała do rzeczywistości. Mój syn miał kolki, okazał się alergikiem, więc miałam… wesoło. Książkę Ani o Oli powinna przeczytać każda mama – przyszła i doświadczona – i żałuję, że nie towarzyszyła mi w pierwszych dniach po porodzie. Mama Lama jest jak rozmowa z przyjaciółką, która potrafi pocieszyć, wywołać łzy i śmiech, a także uświadomić, że wszystko mija i powinniśmy czerpać z chwil spędzonych dzieckiem maksimum. Przytulać, całować, bawić się. Wiem, że to męczące, ale wszystko przechodzi.
Ola i Ania opowiadają o swoich doświadczeniach. W Mamie Lamie znajdziecie rozdziały o tym, czy macierzyństwo zmienia na lepsze; zastanawiają się, jak rozpoznać, że jest się dobrą mamą; poruszają temat połogu, na który większość kobiet nie jest przygotowanych, bo jest to bardzo specyficzny okres po porodzie. Opowiadają o zmianach w i na ciele kobiety, które pojawiają się po ciąży. Zastanawiają się, czy można mieć dość macierzyństwa. Są również rozdziały o karmieniu i odpieluszkowym zapaleniu mózgu, o dzieciach trudnych, a autorki zadają pytanie, na które nie ma odpowiedzi, czyli \”jak ogarnąć własne dziecko\”. Rozprawiają o mamach pracujących, takich, które zostają w domu i które łączą obie funkcje. Tytuł rozdziału jest wprowadzeniem do tematu, a myśli autorek nie raz i nie dwa schodzą na inne tory. Co więcej – przytaczają swoje własne doświadczenia, które teraz wywołują uśmiech, bo każda z mam miała podobne doświadczenia i na każdym kroku uświadamiają, że wszystko mija, złe chwile również. Ania i Ola zaznaczają, że nie są idealne, popełniają błędy, tak jak każda z nas. Jak widać, tematy, które znajdują się w Mamie Lamie, są znane i każda z nas nie raz zadawała sobie podobne pytania, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi.
Książka Oli i Ani uczy odpuszczenia; pokazuje, że są rzeczy, na których trzeba skupić się bardziej, a na innych mniej. Uświadamiają wszystkim mamom, które przeżywają kryzys, że nie są z tym same. Książka to idealne wprowadzenie do poznania Mamy Lamy, a także dodatek do filmów.
Katarzyna Krasoń